HOP
Asseco Gdynia - wygrać z mistrzem i wicemistrzem na własnym terenie, mimo że posiada się zdecydowanie słabszy zespół, to spory wyczyn. W obu spotkaniach gdynianie spisali się znakomicie, co pokazuje, że charakterem i dobrym zgraniem można zajść daleko. Wpływ na korzystny rezultat miał też A.J. Walton czy trener David Dedek, który wykrzesał maksimum z drużyny.
J.P. Prince tym razem bez triple-double, ale Amerykanin znowu zagrał dobre zawody. Jego skuteczność nie powaliła na kolana, lecz całokształt był naprawdę solidny. Miał wielki wkład w zwycięstwo nad Śląskiem Wrocław i - co też braliśmy pod uwagę - utrzymuje wysoką formę.
Andrew Fitzgerald - możemy się przyczepić, że jego skuteczność mogłaby być wyższa, ale prawdę mówiąc... nie przypominamy sobie, kiedy ktoś ze Stabillu Jeziora znalazł się na HOP. Tym razem warto wyróżnić, bo w ważnym spotkaniu zawodnik tarnobrzeskiej drużyny zaprezentował się dobrze i poprowadził swój zespół do zwycięstwa nad Polpharmą.
BĘC
Mihailo Uvalin - na liście BĘC... sami trenerzy. Uvalin jest z dwóch powodów - bo jego zespół przegrał spotkanie ze znacznie słabszym przeciwnikiem. To jeszcze można przełknąć, wpadki zdarzają się każdemu, chociaż porażka PGE Turowa Zgorzelec powinna być jasnym sygnałem. Inna sprawa, że szkoleniowiec zielonogórskiej drużyny nie potrafił się zachować po spotkaniu i słowami wyrażał swoją frustrację.
Gasper Okorn - przyszedł, pozmieniał, momentami wyglądało to nieco lepiej, ale nie udało mu się osiągnąć celu - awansować z zespołem do szóstki. To wcale nie było poza zasięgiem koszalinian. Wszakże akademicy mieli niezły, choć trochę rozerwany skład. Rozerwany, bo ewidentnie nie wszystkie elementy układanki pasują do siebie.
Tomasz Jankowski - trenera się zmienia, aby coś naprawił. W Polpharmie Jankowski niczego nie naprawił. Chyba można nawet stwierdzić, że jest gorzej niż było, choć to akurat trudno zmierzyć. W każdym razie starogardzianie pod jego wodzą dalej grają beznadziejnie.