Michał Fałkowski: Po kilku słabszych meczach kibice we Włocławku nareszcie doczekali się walecznego, zaangażowanego i co najważniejsze, skutecznego Paula Millera. Skąd ta przemiana?
Paul Miller: Rzeczywiście - chyba można powiedzieć, że wyszedł mi ten mecz. Na treningach pracuję bardzo ciężko, więc moment lepszej gry po prostu musiał kiedyś nadejść. Co ważne, zaraz po pierwszym gwizdku trafiłem kilka rzutów do kosza, co tylko zmotywowało mnie do lepszej gry w następnych częściach meczu.
No właśnie. Już w pierwszej kwarcie miał pan na koncie najwięcej punktów z całego zespołu - siedem, a na przerwę schodził pan z dorobkiem jedenastu oczek. Świadomość, że gra po prostu układa się pomyślnie daje chyba pewną łatwość i luz?
- Oczywiście. Tak jak już wspomniałem - zaraz na początku spotkania parę moich rzutów znalazło drogę do kosza i potem grało się już tylko łatwiej. Faktem jest, że od początku byłem bardzo zmotywowany. Starałem się ze wszystkich sił grać aktywnie w ataku i obronie. Koledzy podawali mi piłki, więc nie pozostawało nic tylko kończyć akcje punktami.
Stwierdził pan, że był zmotywowany od początku. Czy zatem nie było tak w minionych, przegranych meczach, kiedy grał pan zdecydowanie poniżej swoich umiejętności?
- To nie tak. Po prostu czasem gra się łatwiej, czasem gorzej. Sporo zależy od aktualnej dyspozycji, zarówno naszej, jak i przeciwnika. Uwierz mi, że nikt w zespole nie był zadowolony z postawy jaką prezentowaliśmy ostatnio, lecz mam nadzieję, że ten ciężki okres jest już za nami.
Para wysokich graczy przeciwnika, Rafał Bigus - Adam Wójcik, rzuciła wam 39 punktów i zebrała 17 piłek…
- Cóż mogę powiedzieć. Zarówno Adam jak i Rafał to bardzo dobrzy zawodnicy, bardzo wymagający. Obaj są doświadczonymi koszykarzami, więc wiedzą na czym polega gra pod koszem. Nie od dziś jednak wiadomo, że mecz wygrywa zawsze cały zespół, a nie dwóch czy trzech graczy. Co z tego, że duet ten zagrał na wysokim poziomie, skoro reszta drużyny wyraźnie odstawała.
Jaki wpływ na końcowy wynik tego meczu miała zmiana na stanowisku pierwszego szkoleniowca w Anwilu? Co wniósł do zespołu nowy trener?
- Nie ma co ukrywać, że teraz w zespole jest zdecydowanie lepsza atmosfera, lepsza chemia między nami. Trener Griszczuk jest cierpliwy w stosunku do nas, lecz zarazem bardzo wymagający. Nadal pracujemy bardzo ciężko na treningach. Mam więc nadzieje, że uda się utrzymać dobrą passę.