Siedem punktów, trzy asysty i dwie zbiórki zapisał przy swoim nazwisku Michał Nowakowski. Skrzydłowy po meczu nie szczędził samokrytyki na swój temat i brał na siebie winę nieudanej końcówki Energi Czarnych w pojedynku ze Stelmetem. - Zabrakło przede wszystkim zimnej krwi w końcówce. Z mojej winy daliśmy sobie rzucić ostatnią trójkę przez Aarona Cela. Za bardzo chciałem pomóc koledze i taki był tego efekt. Dodatkowo nie udało nam się rozegrać ostatniej akcji, która była wcześniej rozrysowana. Popełniłem stratę, podałem do Łukasza Koszarka, który potem miał otwartą drogę do kosza - skomentował 25-latek.
Podopieczni Andrej Urlepa w słabym stylu zaczęli rundę "szóstek". Czarne Pantery przegrały trzy spotkania i zajmują obecnie 6. miejsce w tabeli. - Zaczęliśmy od trzech porażek, ale chcę zaznaczyć, że nie są to porażki, gdzie znacznie odstawaliśmy od rywala. Wszystkie trzy spotkania miały taki sam scenariusz. Z Rosą był dziwny pojedynek - prowadziliśmy różnicą około 15 punktów, a ostatecznie przegraliśmy po dogrywce. Następnie z Anwilem polegliśmy jednym oczkiem, gdzie mogliśmy wygrać mecz ostatnim rzutem. W Zielonej Górze był podobny scenariusz, wystarczyło zachować trochę zimnej krwi, obronić jedną akcję, wyprowadzić kolejną na wygraną i byłoby po meczu - dodał Michał Nowakowski.