Przed spotkaniem w TD Banknorth Garden, zawodnicy Boston Celtics znów poczuli się mistrzami NBA. Wzruszony kapitan zespołu Paul Pierce odebrał trofeum z rąk słynnego Johna Havlicka a chwilę później właściciel Celtów Wys Grousbeck wręczył każdemu graczowi mistrzowski pierścień. To chyba nieco zdemobilizowało podopiecznych Doca Riversa, bowiem pierwsza połowa nie przebiegała po ich myśli. Przyjezdni prowadzili już 16:6 a świetnie tego dnia współpracował duet LeBron James - Maurice Williams. W miarę upływu czasu do głosu zaczęli dochodzić mistrzostwie, którzy w trzeciej kwarcie wyszli na prowadzenie. 11 punktów w tej części gry uzbierał Pierce, dobrze spisywał się także Rajon Rondo - 14 punktów i 6 asyst. - On jest profesjonalistą. On jest po prostu Paulem Piercem. Nazywają go przecież "Prawdą", dlatego wie jak się tym wszystkim zaopiekować - chwalił kolegę z drużyny Tony Allen. Kluczowa dla losów gry okazała się akcja na 4 sekundy przed końcową syreną, kiedy to zostawiony bez opieki Leon Powe bezproblemowo umieścił piłkę w koszu.
W Chicago przed starciem z Milwaukee Bucks mówiło się tylko i wyłącznie o debiucie Derricke’a Rose’a. 19-letni obrońca w swoim pierwszym meczu na parkietach NBA nie zachwycił, choć zapisał na swoim koncie 11 punktów i 9 asyst. Popełnił jednak 4 straty, grając na dość przeciętnej skuteczności - 3/9. - Pokonał sam siebie tymi stratami. On jest debiutantem i cieszy się z wygranego meczu. To pokazuje charakter tego dzieciaka. Z takimi ludźmi można pracować - oceniał Rose’a Vinny Del Negro, szkoleniowiec Chicago. Mimo tego Byki nie miały większych problemów z ograniem Kozłów, głównie za sprawą swoich dotychczasowych liderów. Luol Deng i Ben Gordon. Anglik zapisał na swoim koncie 21 punktów, podczas gdy Gordon 10 ze swoich 18 punktów uzbierał w czwartej kwarcie. Pod koniec trzeciej odsłony gospodarze przegrywali jeszcze 72:73, jednak skuteczna gra w ofensywie pozwoliła szybko wypracować dość znaczną przewagę. Wśród pokonanych na słowa uznawania zasługuje jak zawsze Michael Redd, zdobywca 30 punktów.
Najbardziej okazały debiut w nowym sezonie zaliczyli koszykarze Los Angeles Lakers. Zeszłosezonowi finaliści nie dali szans Portland Trail Blazers, które w obecnych rozgrywkach ma odgrywać istotną rolę w Konferencji Zachodniej. Jednym z ich liderów powinien być Greg Oden, który w swoim debiucie nie zdobył żadnego punktu, dodatkowo podkręcając sobie kostkę. Dodatkowo wstrzelić się nie umiał Brandon Roy, który chybił pierwsze sześć prób z gry. To wszystko wykorzystali Jeziorowcy, odskakując rywalom już w pierwszej kwarcie. Nie do zatrzymania był szczególnie Pau Gasol, zdobywca 15 punktów w pierwszej połowie. Przewaga drużyny z Kalifornii szybko osiągnęła 20 punktów a jedynymi walczącymi zawodnikami Smug byli Travis Outlaw i Rudy Fernandez. Do końca meczu sytuacja już się nie zmieniła a najlepszy tego wieczoru Kobe Bryant zakończył zawody z 23 punktami, 11 zbiórkami i 5 asystami.
Boston Celtics - Cleveland Cavaliers 90:85 (22:28, 21:22, 24:13, 23:22)
Boston: P. Pierce 27, R. Rondo 14, L. Powe 13, K. Garnett 11, T. Allen 11, R. Allen 8, K. Perkins 2, E. House 2, G. Davis 2.
Cleveland: L. James 22, Z. Ilgauskas 15, M. Williams 12, A. Varejao 9, S. Pavlovic 7, D. West 6, D. Gibson 6, W. Szczerbiak 4, B. Wallace 2, L. Wright 2.
Chicago Bulls - Milwaukee Bucks 108:95 (26:24, 29:28, 27:23, 26:20)
Chicago: L. Deng 21, B. Gordon 18, T. Thomas 15 (10 zb), K. Hinrich 15, D. Gooden 13, D. Rose 11, A. Nocioni 7, J. Noah 6, T. Sefolosha 2.
Milwaukee: M. Redd 30, R. Jefferson 15, M. Allen 10, A. Bogut 9, L. Ridnour 7, L. Mbah a Moute 6, D. Gadzuric 6, T. Lue 6,. Villanueva 4, C. Bell 2.
Los Angeles Lakers - Portland Trail Blazers 96:76 (24:14, 25:20, 23:19, 24:23)
Lakers: K. Bryant 23 (11 zb), P. Gasol 15, T. Ariza 11, L. Odom 9, J. Farmar 9, A. Bynum 8, V. Radmanovic 8, D. Fisher 6, S. Vujacic 5, C. Mihm 2, J. Powell 0, L. Walton 0.
Portland: T. Outlaw 18, R. Fernandez 16, B. Roy 14, S. Blake 9, L. Aldridge 8, J. Przybilla 4 (11 zb), J. Bayless 3, N. Batum 2, I. Diogu 2, G. Oden 0, C. Frye 0, S. Rodriguez 0.