Radomianie pokazali, że potrafią grać z czołowymi drużynami Tauron Basket Ligi. W minioną niedzielę odprawili z kwitkiem mistrza Polski (82:81-przyp. P.D.), choć trzeba przyznać, że spotkanie trzymało w napięciu do ostatniej syreny i mogło się podobać publiczności, która w komplecie wypełniła halę Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Jakub Zalewski zdaje sobie sprawę z tego, iż on i koledzy wcześniej mogli zapewnić sobie zwycięstwo nad Stelmetem. W czwartej kwarcie prowadzili bowiem już dość wyraźnie. - Na pewno niepotrzebnie i za szybko stRaciliśmy dziesięciopunktową przewagę, którą sobie wypracowaliśmy - przyznaje, dodając po chwili: - Wiadomo jednak było, że Stelmet się nie podda i też będzie chciał wygrać ten mecz.
Zawodnicy Rosy po raz kolejny lepiej wytrzymali emocjonującą końcówkę. Właściwie losy wszystkich pojedynków z udziałem tej drużyny w lidze szóstek, poza rozegranym tydzień temu starciem w Sopocie, decydowały się w ostatnich fragmentach. - Cieszy to, że te emocjonujące końcówki wytrzymujemy i potrafimy wygrywać mecze w takich okolicznościach - podkreśla rzucający.
Wprawdzie rodowity radomianin spędził na parkiecie niespełna 11 minut, ale kolejny raz pokazał, że w każdej chwili jest do dyspozycji trenera Wojciecha Kamińskiego. Zebrał 3 piłki, dołożył do tego jedną asystę. Jedyne punkty w konfrontacji z zielonogórzanami zdobył w dziwny sposób - otrzymał piłkę i bardzo szybko pobiegł do kontry, jednak zatrzymał się na linii rzutów "za trzy". Dopiero po chwili, gdy nadbiegli wszyscy zawodnicy obu drużyn, ale rywale nie zdążyli się jeszcze dobrze ustawić, wykorzystał wolną przestrzeń i spenetrował pod atakowany kosz. - Nie był to typowy kontratak, bo nie było jakiejś przewagi, dlatego na początku zwolniłem trochę akcję, ale że obrona Stelmetu jeszcze się nie zorganizowała, to zaatakowałem w drugie tempo i to okazała sięę słuszna decyzja - komentuje z uśmiechem.
Czy był taki moment w meczu, po którym 27-latek był pewny zwycięstwa swojej drużyny? Być może czuł tak po efektownym wsadzie Roberta Witki na 42 sekundy przed końcową syreną, po którym Rosa wygrywała 79:75? - Nie, do końca na pewno nie, ale każda skuteczna akcja przybliżała nas do zwycięstwa, bo cały czas byliśmy krok przed Stelmetem - zaznacza.
Przypomnijmy, że we wcześniejszym, wyjazdowym meczu ligi szóstek, z Treflem, 27-latek był jednym z najlepszych graczy ekipy z Mazowsza. Zapisał na swoim koncie 9 "oczek". Nic więc dziwnego, że w obozie niepokonanej w drugim etapie Rosy panuje świetna atmosfera. - Nie da się ukryć, początek "szóstek" mamy idealny - kończy Zalewski.
W czwartkowy wieczór radomianie podejmą Anwil Włocławek. Początek spotkania o godz. 18.
dłoniak i witka
ale dla mnie najbardziej reszty zespołu według mnie niedocenianego / Radke, Kardaś, Zalewski, Łączyński /
ale co tam ocenia się wygranych
tylko ROSA Czytaj całość