Bartosz Półrolniczak: Dość łatwo uporaliście się ze Stabill Jeziorem, praktycznie cały czas mieliście te 8-10 oczek przewagi. To był łatwy mecz dla Śląska?
Paweł Kikowski:
Mieliśmy całe spotkanie pod kontrolą. Z drugiej jednak strony gospodarze nie odpuszczali i co jakiś czas się zbliżali, było widać, że walczą. Allen mocno szarpał i naprawdę nie było łatwo. Trzeba być mocno skoncentrowanym, by tej drużynie nie dać się rozhulać, bo wtedy jest ciężka walka. My na to w zasadzie nie pozwoliliśmy, może poza momentem w drugiej kwarcie, gdzie Jezioro odrobiło straty. Fajnie, że znów udało się odskoczyć. Pozwoliło nam to znów prowadzić mecz na naszych warunkach. Jednak muszę powiedzieć, że dużo nas to kosztowało i to nie jest tak, że rywale się położyli przed nami.
Wasz skład przez cały sezon znacznie się zmienił, rotacja jest dość wąska. Przychodzi powoli zmęczenie?
-
No cóż, trenujemy ciężko właśnie po to, by jak najczęściej grać. Nie jest to jakiś straszny wysiłek. Na pewno ta sesja, którą mieliśmy nad morzem, gdzie graliśmy w dziewięć dni cztery mecze dała nam mocno w kość. Normalnie jednak jak się gra dwa razy w tygodniu, to spokojnie można wytrzymać grając te 30 minut.
Tylko jedna porażka na wyjazdach i ostatnie cztery starcia u siebie. Wygląda na to, że jesteście w dość komfortowej sytuacji.
-
Można powiedzieć, że w komfortowej, ale z drugiej strony też w niekomfortowej. Wszyscy siedzą nam na plecach i nie możemy zgubić żadnych punktów. Trzeba praktycznie każdy mecz na własnej hali wygrać, bo moim zdaniem wszystko będzie się do samego końca rozstrzygało i nie można niczego odpuścić.
Dla Śląska, Asseco i AZS każdy mecz jest teraz tak naprawdę starciem o życie. To chyba sprzyja zachowaniu odpowiedniej koncentracji?
-
No tak, o to właśnie chodzi. Chcemy zająć siódmą albo ósmą pozycję, ale wiadomo, że najlepiej byłoby zająć to siódme miejsce. Między tymi trzema drużynami nie ma wielkich różnic. Każda porażka oddala, a każda kolejna wygrana może nie przybliża, ale wtedy jest wszystko ok.
Wygranie Pucharu Polski sprawia, że ten sezon już jest udany?
-
Rozgrywki się jeszcze nie skończyły, wszystko wciąż trwa. Myślę, że po sezonie będzie czas na ostateczne podsumowanie.
Macie Asseco i AZS na zakończenie tego etapu, i zagracie z nimi u siebie. To chyba jednak atut nie do przecenienia?
-
Zdecydowanie. Na Orbicie zawsze nam się bardzo fajnie gra, lepiej niż na wyjazdach. Jestem pełen pozytywnych myśli i bardzo chcę, żeby drużyna to wszystko wygrała. Odpadną nam też podróże, to kolejny pozytyw.
Z perspektywy czasu widać, że postawienie na trenera Chudeusza było dla Śląska korzystne. Dużo się zmieniło?
-
Jest z pewnością inaczej. Jest inne podejście do treningów, inaczej trener prowadzi drużynę. Mentalnie również coś się zmieniło na plus. Bardzo dużo różnic jest pomiędzy trenerem Chudeuszem, a trenerem Laziciem.
Macie tylko dwóch obcokrajowców co pokazuje, że na Polakach też można zbudować ciekawą drużynę.
-
Oczywiście. Uważam, że mamy naprawdę bardzo ciekawy zestaw polskich koszykarzy. Pokazujemy to na parkiecie, bo każdy coś wnosi ciekawego do gry. Tak jak mówiłem na początku sezonu, to teraz wyniki to potwierdzają. Myślę, że również wiele innych osób uważa, że Polacy wcale nie są gorsi od obcokrajowców i warto na nich stawiać.