Mike Dunleavy bohaterem Bulls. Double-double Gortata

[tag=6724]Mike Dunleavy[/tag] zagrał mecz życia i dał Chicago Bulls pierwsze zwycięstwo nad Washington Wizards w play off. Mimo porażki 97:100, [tag=6711]Marcin Gortat[/tag] skompletował drugie już double-double.

- On był w swoim żywiole. Kosz był dla niego jak ocean - mówił o niesamowitym wyczynie snajpera Byków Bradley Beal, lider Washington Wizards. Mike Dunleavy, mimo że zdobył punkt mniej od swojego życiowego rekordu, to rozegrał najważniejsze i najlepsze spotkanie w karierze. Bulls musieli wygrać piątkowe zawody, jeśli chcieli nadal liczyć się w grze o awans do kolejnej fazy play off. Osiem trójek 33-letniego strzelca było na wagę złota.

Marcin Gortat mimo porażki skompletował już drugie double-double w tegorocznych play off. Polak przebywał na parkiecie 38 minut, w czasie których zdobył 13 punktów (6/12 z gry), miał 11 zbiórek, trzy bloki i dwie asysty. Najskuteczniejsi w ekipie gospodarzy byli tego dnia Beal (25 pkt) oraz John Wall (23 pkt).

Wizards przegrali mecz w końcówce czwartej kwarty. Choć po serii 10:1 prowadzili jeszcze 88:86, to ostatnie słowo należało do gości. Trójka Butlera, a także niewykorzystane rzuty wolne Walla dały ekipie Toma Thibodeau cenne zwycięstwo. W piątkowym spotkaniu prowadzenie zmieniało się aż 15 razy.

- Musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki i mieć pewność, że nie straciliśmy poczucia własnej wartości i opanowania. To niezwykle ważne w obecnej sytuacji - powiedział Randy Wittman, trener Wizards,

Czarodzieje prowadzą już tylko 2:1, a kolejne spotkanie w najbliższą niedzielę. Nie wiadomo czy zagra w nim Nene Hilario, który miał ostre spięcie z Jimmym Butlerem, po którym Brazylijczyk został wyrzucony z parkietu. Brak podkoszowego byłby ogromną stratą dla ekipy Gortata.

{"id":"","title":""}

Źródło: Agencja TVN/x-news

Washington Wizards - Chicago Bulls 97:100 (30:28, 21:20, 18:24, 28:28)
(Beal 25, Wall 23, Ariza 16 - Dunleavy 35, Butler 15, Boozer 14)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Wizards

Po raz drugi na prowadzenie w serii wyszli koszykarze Brooklyn Nets, którzy pokonali Toronto Raptors 102:98 i są bliżej awansu do półfinału konferencji. Świetne zawody rozegrał Joe Johnson, autor 29 punktów przy 64 proc. skuteczności z gry. "JJ" trafił najważniejsze rzuty wolne w końcówce czwartej kwarty.

- Wygraliśmy i się cieszymy, ale nadal możemy być jeszcze lepsi. Jest wiele małych rzeczy, które możemy poprawić - powiedział Paul Pierce, który dołożył 18 oczek, w tym niesamowite wejście zakończone efektownym wsadem. Pierce oraz Kevin Garnett pokazali wielki charakter, znany z czasów ich gry w Boston Celtics.

Nets prowadzili 90:75 na niespełna sześć minut przed końcem, lecz goście mieli przygotowaną odpowiedź. Skuteczne akcje Kyle'a Lowry'ego, Patricka Pattersona oraz najlepszego w szeregach gości DeMara DeRozana pozwoliły odrobić niemalże cały deficyt. W końcówce więcej doświadczenia i skuteczności na linii rzutów wolnych mieli gospodarze.

Raptors zanotowali 13. kolejną porażkę na wyjeździe w play off. Po raz ostatni cieszyli się z wygranej na obcym parkiecie w... 2001 roku. W niedzielę mecz numer cztery.

Brooklyn Nets - Toronto Raptors 102:98 (19:23, 30:22, 28:21, 25:32)
(Johnson 29, Williams 22, Pierce 18 - DeRozan 30, Patterson 17, Lowry 15)

Stan rywalizacji: 2:1 dla Nets

Houston Rockets zatrzymali w końcu LaMarcusa Aldridge'a i po dogrywce pokonali Portland Trail Blazers 121:116, odnosząc pierwsze zwycięstwo w tegorocznych play off. Dość niespodziewanie bohaterem Rakiet okazał się debiutant Troy Daniels, który w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry trafił zwycięską trójkę.

- Czułem, że trafię ten rzut. Dzięki moim kolegom z zespołu i trenerom jestem pewny siebie i wierzę w to co robię, to w końcu moja praca - powiedział gracz, który w sezonie zasadniczym zagrał w sumie tylko... 75 minut.

James Harden zdobył 37 punktów dla gości, ustanawiając swój życiowy rekord w play off, z kolei Dwight Howard do 24 oczek dopisał 14 zbiórek. "Superman" odniósł pierwsze zwycięstwo w play off od 2011 roku.

Aldridge po dwóch niesamowitych meczach (46 i 43 punkty) tym razem nie był już takim dominatorem. Trafił 23 punkty, lecz przy skuteczności 8/22. Dobrą pracę w defensywie wykonał przeciwko niemu Omer Asik.

30 punktów dla przegranych uzbierał Damian Lillard, a 26 dołożył Nicolas Batum, który celną trójką w końcówce czwartej kwarty doprowadził do dogrywki.

Portland Trail Blazers - Houston Rockets 116:121 (24:35, 31:19, 23:27, 32:29, 6:11)
(Lillard 30, Batum 26, Aldridge 23 - Harden 37, Howard 24, Beverley 16)
 
Stan rywalizacji: 2:1 dla Blazers

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (13)
avatar
x11x
27.04.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Go BULLS! Jutro jedziemy z Czarodziejami i z Bluesmenami... Go Hawks! 
avatar
zielin
26.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Go Bulls! Nareszcie wygrana, a mogło być już trzy jądro i po zawodach. 
avatar
Byczek93
26.04.2014
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Dunleavy przejmuje serie , dobranoc wizards ;) 
avatar
DamianCKM
26.04.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Powodzenia w kolejnych meczach Bulls! 
avatar
themon31
26.04.2014
Zgłoś do moderacji
5
1
Odpowiedz
Marcin znowu niemrawy,mnie nie interesuje jego double double a gloryfikuja to jakby nie wiadomo jak wazne to bylo w play off...Wiecej walki,szkoda bo byki w nastepnej rundzie odpadaja bankowo,b Czytaj całość