Poważna kontuzja Koryzny. Relacja z meczu ŁKS - CCC

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Patrząc na tabelę Polskiej Ligi Koszykówki Kobiet, kibice Łódzkiego Klubu Sportowego nie mieli raczej złudzeń i dość nielicznie zgromadzili się w niedzielny wieczór w hali przy al.Unii na meczu ŁKS - CCC Polkowice. Do przyjścia na mecz nie zachęcał także termin spotkania, a mianowicie Dzień Zaduszny, kiedy to większość ludzi odbywa maraton po cmentarzach, a nie po obiektach sportowych.

Pojedynek rozpoczął się zgodnie z wcześniejszymi przypuszczeniami od przewagi zawodniczek gości. Już po kilku minutach na tablicy widniał wynik 2:8 i wszyscy nastawiali się na spokojne zwycięstwo CCC, a zagadką miały być tylko jego rozmiary. Łodzianki jednak zaskoczyły i rozegrały chyba najlepsze 20 minut w tym sezonie. W ataku postawiły na dogrywanie piłek pod kosz, gdzie akcje raz za razem kończyły Dorota Sobczyk, Olga Żytomirska i Lada Kovalenko, zaś w obronie trener Mirosław Trześniewski zarządził grę strefą, z rozbiciem której spore problemy miały rywalki. Efektem prowadzenie gospodyń czterema punktami po pierwszej kwarcie i ośmioma po drugiej.

O ile jednak gra łodzianek nie przypominała w pierwszej połowie ich postawy z innych spotkań, o tyle znak rozpoznawczy ŁKS-u został zachowany. Tym znakiem jest fatalna trzecia kwarta - ciągnie się to za ŁKS-em już od kilku sezonów i trzecie odsłony były przekleństwem w Łodzi nawet wtedy, gdy ŁKS przed kilkoma laty zdobywał brązowy medal Mistrzostw Polski. Z minuty na minutę, coraz bardziej rozluźnione polkowiczanki nadrabiały straty, a następnie powiększały przewagę, podczas gdy ŁKS, zwłaszcza w ataku, był bezsilny. Po części był to brak sił, a po części zrezygnowanie, jakie udzieliło się łodziankom po fatalnym początku drugiej połowy. Wykorzystywały to natomiast bezlitośnie przede wszystkim Jillian Robbins, Daria Mieloszyńska i Amisha Carter, którą głośnym dopingiem z trybun wspierała siostra.

Losy meczu zostały przesądzone 4 minuty przed końcową syreną. ŁKS przegrywał wtedy różnicą 8 punktów, a kontuzji doznała Edyta Koryzna. Gdy łodzianki straciły swoją jedyną zawodniczkę, która w tym meczu trafiała z dystansu, było jasne, że to CCC Polkowice musi ten mecz wygrać. Ostatnie akcje obu zespołów to już czekanie na końcową syrenę, a zawodniczki i kibice bardziej zajęci chyba byli spoglądaniem na Edytę Koryznę, która leżała pod koszem pod opieką lekarza łódzkiej ekipy i czekała na przyjazd karetki. Podczas feralnej akcji została uderzona w twarz przez jedną z rywalek, a następnie uderzyła twarzą w parkiet. Natychmiast zalała się krwią, a wszystko wyglądało niezwykle groźnie. Pogotowie zabrało rozgrywającą ŁKS-u na obserwację do szpitala, z podejrzeniem złamania nosa i wstrząśnienia mózgu. Oby kontuzja nie okazała się zbyt poważna i, co ważne dla kobiety, oby nie pozostał po niej ślad.

ŁKS Siemens AGD Łódź - CCC Polkowice 62:79 (22:18, 15:11, 8:18, 17:32)

ŁKS Siemens AGD: Żytomirska 15, Sobczyk 14, Kovalenko 14, Koryzna 12, Dubrovina 4, Kenig 3, Perlińska 0, Wlaźlak 0, Paixao 0.

CCC: Robbins 23, Mieloszyńska 15, Carter 13, Jeziorna 9, Małaszewska 9, Gajda 4, Walker 4, Pietrzak 2, Bednarczyk 0, Gajewska 0.

Sędziowali: Ćmikiewicz i Pełka.

Źródło artykułu: