49 punktów LBJ'a, Heat krok od awansu!

Genialnie dysponowany [tag=2721]LeBron James[/tag] poprowadził Miami Heat do trzeciego zwycięstwa w półfinale Konferencji Wschodniej. Żar w rywalizacji z Brooklyn Nets prowadzi już 3:1.

Dużą szansę na wyrównanie stanu serii z Miami Heat zaprzepaścili w poniedziałkową noc koszykarze nowojorskich Nets. Podopieczni Jasona Kidda po spektakularnej akcji Paula Pierce'a na niespełna 5 minut przed końcową syreną prowadzili jeszcze 90:89. Od tamtego momentu do głosu doszli jednak przyjezdni.

Świetną dyspozycję potwierdził wówczas LeBron James, który zdobył 5 kolejnych punktów dla swojego zespołu. Dzieła skutecznym rzutem zza łuku z rogu boiska dopełnił Chris Bosh. - On po prostu popisał się świetnym opanowaniem - przyznał szkoleniowiec gości, Erik Spoelstra. Podkoszowy wyprowadził drużynę z Florydy na prowadzenie 97:94, a triumf Heat z linii rzutów wolnych przypieczętował Ray Allen.

[ad=rectangle]

Mistrzowie NBA zachowali w końcówce więcej zimnej krwi i odnieśli trzecie zwycięstwo w walce o awans do finału Konferencji Wschodniej. Nets źle rozegrali crunch time, spudłowali trzy kluczowe rzuty z rzędu i ulegli Heat w Barclays Center 96:102.

W czwartym spotkaniu rywalizacji nie do zatrzymania był wspominany wyżej LBJ. 29-latek zapisał na swoim koncie aż 49 oczek (16/24 z gry, 3/6 za 3, 14/19 za 1), 6 zbiórek i trzy asysty, wyrównując przy okazji swoje career-high pod względem zdobyczy punktowej w meczu fazy play-off. - Był tym, czego potrzebowaliśmy - mówił Spoelstra. - Trudno jest przegrać, kiedy on jest agresywny - dodał od siebie Shane Battier.

Drugim najlepszym strzelcem po stronie przyjezdnych okazał się Dwyane Wade, autor piętnastu oczek. - Mieliśmy kilka przestojów. Chodziło o obronę w końcówce meczu - stwierdził po poniedziałkowej bitwie Flash.

Brooklyn Nets przed trzecią porażką w serii, a szóstą w play-off nie uratowali nawet weterani - Joe Johnson, Paul Pierce czy Kevin Garnett. 32-letni JJ zdobył 18 punktów, ale przestrzelił dwie kluczowe próby, gdy na zegarze pozostawały zaledwie dwie minuty. 16 oczek miał The Truth, a po 13 dołożyli Shawn Livingston i Deron Williams. Playmaker umieścił w koszu tylko 5 na 14 oddanych rzutów z gry, ale miał też 6 zbiórek i siedem asyst.

Czy drużyna z Big Apple zdoła jeszcze odwrócić losy rywalizacji? - To będzie dla nas wyzwanie, ale będziemy walczyć - twierdzi rosyjski gracz Nets, Andrei Kirilenko. Piąte spotkanie serii odbędzie się w nocy ze środy na czwartek w AmericanAirlines Arena.

Brooklyn Nets - Miami Heat 96:102 (22:27, 27:29, 27:23, 20:23)

(Johnson 18, Pierce 16, Livingston 13, Williams 13 - James 49, Wade 15, Bosh 12)

Stan rywalizacji: 3:1 dla Miami Heat

Po trzech porażkach, receptę na San Antonio Spurs znaleźli wreszcie Portland Trail Blazers. Drużyna ze stanu Oregon wygrała w Moda Center  i doprowadziła do stanu 1:3. Kolejna walka o życie czeka Smugi w najbliższy czwartek.

Tym razem obyło się bez większej dramaturgii. Miejscowi szalę zwycięstwa przechylili na swoją korzyść w drugiej połowie, a kluczowa okazała się trzecia odsłona. Podopieczni Terry'ego Stottsa wyszli z szatni po zmianie stron o wiele bardziej zmobilizowani i od razu narzucili Ostrogom swoje warunki. Trail Blazers wygrali ten fragment pojedynku 35:20.

Gospodarzy do zwycięstwa przedłużającego nadzieje na awans do finału Konferencji Zachodniej poprowadził Damian Lillard. 23-latek zapisał przy swoim nazwisku 25 punktów i 5 asyst, a 14 oczek i 14 zbiórek dodał Nicolas Batum.

Prawdziwym x-factorem okazał się z kolei mało znany szerszemu gronu Will Barton. Rezerwowy spędził na parkiecie blisko 30 minut (!), zdobywając w tym czasie 17 punktów i zbierając sześć piłek. Co ciekawe, w serii z Houston Rockets Terry Stotts desygnował tego gracza do gry tylko w meczu numer pięć, na minutę...

W poniedziałek San Antonio Spurs zabrakło zdecydowanie skuteczności w rzutach z dalekiego dystansu. Drużyna prowadzona przez Gregga Popovicha umieściła w koszu tylko trzy próby tego typu. Najlepszym strzelcem przegranych był Tony Parker, autor czternastu oczek. Po 12 skompletowali Tim Duncan i Boris Diaw, a poniżej oczekiwań spisał się Argentyńczyk - Manu Ginobili (1/6 z gry, 0/3 za 3).

Portland Trail Blazers - San Antonio Spurs 103:92 (29:24, 21:24, 35:20, 18:24)

(Lillard 25, Aldridge 19, Barton 17 - Parker 14, Duncan 12, Diaw 12, Leonard 11)

Stan rywalizacji: 3:1 dla San Antonio Spurs

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (3)
avatar
sneacker
13.05.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brawo LBJ. Niesamowity gracz, niesamowity mecz. 
avatar
SOMBRA
13.05.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Popis. 
avatar
Pruchin
13.05.2014
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Co za mecz Jamesa! Zaniemówiłem!