Nie mamy się czego wstydzić - rozmowa z Marcinem Stefańskim, graczem Trefla Sopot

- Jest malutki niedosyt, ale umówmy się, my, jako Trefl Sopot zaszliśmy daleko - nie mając wielkiego budżetu - podkreśla Marcin Stefański, kapitan Trefla Sopot.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Dlaczego ten piąty mecz wyszedł tak, a nie inaczej?

Marcin Stefański: Na pewno każdy z nas bardzo chciał wygrać. Walczyliśmy, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że ten mecz nie należał do zbytnio udanych w naszym wykonaniu. Mieliśmy słabą skuteczność, a umówmy się, że jak grasz z mistrzem Polski w piątym meczu półfinałowym i to na dodatek na wyjeździe, to trzeba zagrać na 120 procent, żeby wygrać. W tym meczu to się nie udało.
A może po prostu za bardzo chcieliście wygrać?

- Trzeba sobie powiedzieć, że w tym roku liga jest bardzo wyrównana. Wszyscy mieli tak naprawdę szansę na to, żeby powalczyć w najlepszej czwórce. My mogliśmy nawet awansować do finału.

Napsuliście sporo krwi Stelmetowi...

- Cieszę się z tego powodu, że udało się nam doprowadzić do tego piątego spotkania. W czwartym meczu stanęliśmy na wysokości zadania. Umówmy się jednak, że w tym decydującym pojedynku, wypadliśmy po prostu bardzo słabo.

Jak wpłynęła na was informacja o braku Dragicevicia?

- W mojej głowie nie siedziała ta informacja. Nie koncentrowaliśmy się na tym fakcie. Niektórzy mogą powiedzieć, że dobrze, że go nie było, z kolei inni uważają zupełnie odwrotnie. Idealnie pasuje tutaj polskie przysłowie: "Na dwoje babka wróżyła".
Marcin Stefański: Nie mamy się czego wstydzić Marcin Stefański: Nie mamy się czego wstydzić
Gra w małym finale jest sukcesem Trefla Sopot?

- Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak naprawdę brakowało małego kroku do tego, żeby być w finale. Jest malutki niedosyt, ale umówmy się, my, jako Trefl Sopot zaszliśmy daleko - nie mając wielkiego budżetu. Przez cały sezon gramy dobrą, zespołową koszykówkę. Na pewno zrobimy wszystko, żeby wywalczyć ten brązowy medal.

Ta gra chyba może się podobać kibicom?

- Nie mamy się czego wstydzić - jeśli chodzi o to, w którym miejscu jesteśmy i jaką koszykówkę prezentujemy. To prawda, że gramy widowiskową koszykówkę, która może się podobać kibicom. Mam nadzieję, że przypieczętujemy to sukcesem w małym finale.

Czyli nie ma "zwieszonych" głów w szatni - jest determinacja i walka o trzecie miejsce?

- Często bywa tak, że drużyny przegrywające walkę o finał o włos, mają problem z mobilizacją, żeby zagrać w małym finale o brązowy medal. W naszym przypadku tego nie ma. Chcemy zakończyć sezon na trzecim miejscu i dać dużo radości kibicom. Wierzę, że każdy da z siebie maksimum w tych spotkaniach.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×