Wtorkowe spotkanie w Zielonej Górze dostarczyło kibicom i zawodnikom sporej dawki emocji. Do rozstrzygnięcia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, a ostateczny rezultat wyklarował się dopiero w ostatniej sekundzie starcia. - Spodziewaliśmy się, że to będzie naprawdę ciężki mecz. Myślę, że wszyscy kibice, którzy przyszli do hali, widzieli energię i walkę z obu stron. To było widowisko najwyższej klasy. Wygraliśmy bardzo ciężki mecz i bardzo się cieszymy, że wciąż jesteśmy w grze. Ze spokojem czekamy na kolejne spotkanie i na pewno będziemy w nim walczyć - powiedział Przemysław Zamojski.
[ad=rectangle]
Błąd reprezentanta Polski niemal pozbawił Stelmet Zielona Góra zwycięstwa we wtorkowym pojedynku. Na na pół minuty przed końcem dogrywki "Zamoj" stracił piłkę, a następnie popełnił faul niesportowy na Mike'u Taylorze. - Różne myśli krążyły po głowie, ale tak naprawdę teraz to już jest historia. Łukasz wykończył rywala z linii rzutów osobistych, więc widocznie tak miało być. Wygraliśmy i tylko to się liczy. Nie jest ważny styl czy konieczność dogrywki - najważniejsze jest zwycięstwo - skomentował rzucający.
Koszykarze PGE Turowa Zgorzelec po trzecim meczu finałowym byli tak rozgoryczeni porażką, że nie pożegnali się z zawodnikami Stelmetu. - To już ich kwestia. My zawsze chcemy witać się i żegnać po spotkaniu. Trudno, oni nie chcieli się pożegnać i to ich sprawa - ocenił.
- Turów jest w lepszej sytuacji, nadal prowadzą w serii i wiadomo, że to oni są faworytami finału. My po prostu spokojnie podejdziemy do kolejnego spotkania: będziemy skoncentrowani i myślę, że znów każdy zawodnik Stelmetu będzie miał w sobie energię, mobilizację i motywację. To jest najważniejsze w finałach: każdy musi wierzyć w zwycięstwo - zakończył Przemysław Zamojski.