Głębia składu PGE Turowa działa. Czy zadziała w niedzielę?

Przed finałem mówiło się o tym, że głębia składu PGE Turowa może dać tej drużynie mistrzostwo i rzeczywiście, dotychczasowe mecze pokazują przewagę zgorzelczan w tym elemencie. Złoto jest o krok.

- Jesteśmy lepszym, pełniejszym zespołem niż przed rokiem i wierzę, że to pozwoli nam zagrać na tyle dobrą koszykówkę, by zdobyć pierwsze mistrzostwo w historii naszego klubu - mówił jeszcze przed rozpoczęciem wielkiego finału prezes PGE Turowa Zgorzelec, Waldemar Łuczak, a jeden z graczy drużyny, Piotr Stelmach, dodawał: - Nie potrzeba nam sytuacji, w której lider rzuci kilkadziesiąt punktów. Potrzeba współpracy i równomierniej rozłożonych akcentów całego zespołu.
[ad=rectangle]
Obie te wypowiedzi dotyczyły jednego i tego samego pytania: czy głębia składu PGE Turowa, szersza ławka w postaci 13 zawodników (Denis Krestinin ani razu nie był wpisany jeszcze do protokołu), da zgorzelczanom upragnione mistrzostwo Polski?

Obecnie, po rozegraniu czterech starć i w przededniu meczu numer pięć, który jednocześnie może okazać się ostatnim pojedynkiem w serii, wniosek nasuwa się sam: trener Miodrag Rajković lepiej wykorzystuje potencjał swojego zespołu od swojego rodaka na ławce Stelmetu Zielona Góra, Mihailo Uvalina. Nawet w obliczu faktu, że Jakub Karolak nie otrzymał jeszcze żadnej szansy w tej rywalizacji, a wspomniany Stelmach zagrał niespełna kwartę ogółem.

- Mamy tak szeroki skład, że w każdym spotkaniu ktoś może błysnąć. Fajnie, że w tym meczu (numer cztery - przyp. M.F.) błysnął Uros Nikolić. Swoje dołożył Filip Dylewicz, nie mówiąc już o Mike’u Taylorze, który cały czas biega za Łukaszem Koszarkiem. Ja także dołożyłem coś od siebie do tego zwycięstwa - cieszył się po czwartkowym zwycięstwie Łukasz Wiśniewski.

Wiadomo, że PGE Turów wchodził do finału licząc przede wszystkim na swoich najważniejszych graczy: Damiana Kuliga, Filipa Dylewicza oraz J.P. Prince'a. Tymczasem oprócz nich, bardzo pożytecznie gra również wymieniony przez "Wiśnię" Uros Nikolić, który w dwóch meczach w Zielonej Górze zdobył 26 oczek i 14 zbiórek, a także Mike Taylor, dający oprócz skutecznej defensywy także atak - 10 punktów w meczu numer dwa i osiem w meczu numer cztery. Również autor powyższego cytatu dał znać o sobie w wielkim stylu w trzecim pojedynku, gdy rzucił 24 punkty, zaś w pozostałych trzech dokładał średnio ponad dziewięć oczek.

Uros Nikolić zdobył 26 punktów i 14 zbiórek w dwóch ostatnich meczach finałowych
Uros Nikolić zdobył 26 punktów i 14 zbiórek w dwóch ostatnich meczach finałowych

To wszystko sprawia, że Stelmet nie może skupić się na pojedynczych i, teoretycznie, najważniejszych zawodnikach PGE Turowa, ale może jedynie starać się powstrzymać drużynę rywala jako kolektyw. O tym, jakie to jest trudne, mówił po czwartym meczu Łukasz Koszarek, rozgrywający aktualnego mistrza Polski.

- Trochę nas to dobija, że co mecz ktoś inny eksploduje. My tego też potrzebujemy, ale czasami tego brakuje. W ostatnim spotkaniu wynik był bliski remisu, ale na trzy minuty do końca może właśnie zabrakło nam trochę sił czy energii - tłumaczył wówczas playmaker, który zdecydowanie ma prawo czuć się zmęczony. Tylko Dylewicz rozegrał więcej minut od Koszarka w finale (143 do 140), lecz inna jest specyfika gry zawodnika na skrzydle, a inna prowadzącego ofensywę.

O ile decyzję Rajkovicia o ograniczeniu Karolaka czy Stelmacha bronią wyniki, o tym zasadne wydaje się być pytanie o minuty po drugiej stronie barykady, jak choćby minuty Mantasa Cesnauskisa, a zwłaszcza kolejno cztery, pięć i dwie w trzech ostatnich spotkaniach. W pierwszym starciu Litwin z polskim paszportem zagrał dłużej (14) tylko dlatego, że w pewnym momencie wydawało się, że sprawa ostatecznego rezultatu jest już rozstrzygnięta.

Stelmet ma problem z maksymalizowaniem potencjału zespołu. Właściwie tylko Adam Hrycaniuk (11 oczek w drugim meczu) i Aaron Cel (14 w trzecim) po razie dali znać o sobie w tej serii, zaskakując rywala, lecz to zdecydowanie za mało. Marcin Sroka zagrał dotychczas tylko dwa spotkania (łącznie 20 minut) a Kamil Chanas z meczu na mecz otrzymuje coraz mniej szans (37 minut ogółem w serii, siedem w meczu trzecim i sześć w czwartym). Również niewykorzystywane wydają się być walory Marcusa Ginyarda - łącznie sześć rzutów w trzech ostatnich meczach, wcześniej 12 oczek i osiem rzutów w pierwszym starciu.

PGE Turów natomiast potrafi wykorzystać głębię składu i oprzeć grę swoich liderów o solidnie wsparcie z ławki. Jednocześnie umie zaskoczyć przeciwnika - na przykład wymienionym wcześniej Nikoliciem czy Michałem Chylińskim. Snajper drużyny nie istniał kompletnie w trzech pierwszych pojedynkach (łącznie sześć oczek i 36 minut), ale w ostatniej batalii zdobył 10 ważnych punktów w 22 minuty.

- Na pewno miałem do siebie pretensje o to, jak grałem, ale z drugiej strony - najważniejsze było to, że drużyna wygrywała i tylko to się dla mnie liczyło. Jeśli chodzi o mecz numer trzy to spędziłem na parkiecie trochę mniej czasu niż zwykle. Tak jednak uznał trener i ja to w 100 procentach szanuję. Liczy się przede wszystkim dobro zespołu.  Ja, będąc na parkiecie, przede wszystkim starałem się walczyć mocno w defensywie. W ataku było trochę gorzej, ale wiedziałem, że muszę utrzymać koncentrację, bo może przyjść moment, w którym będę potrzebny - tłumaczył w piątek Chyliński. I taki moment nadszedł, a zawodnik był przygotowany.

Koszykarze obu drużyn mają już cztery mecze w nogach. Rozegranych w ciągu tygodnia. I choćby nie wiadomo jak mocno zaprzeczali i opowiadali o tym, że są przygotowani do trudów serii, na pewnym etapie sezonu organizmu już się nie oszuka. Kiedyś musi przyjść zmęczenie i zniżka formy. Wówczas widać, który zespół jest lepiej przygotowany jako całość i który zespół (trener) umie wykorzystać maksimum potencjału z tego materiału, który się ostał.

Statystyka przemawia zdecydowanie na korzyść zgorzelczan. W czterech meczach rezerwowi tej drużyny zdobyli łącznie 136 punktów (średnio 34 na mecz), przy tylko 87 przeciwnika (niespełna 22). Skreślać Stelmetu jednak nie można. To mistrz Polski, a serca mistrza nie wolno lekceważyć nigdy. Dotychczasowa seria i skuteczne wykorzystywanie głębi składu przez Turów każą jednak spoglądać w stronę niedzielnego pojedynku jako ostatniego w tym sezonie.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: