Magic Johnson - po prostu showtime cz. VIII

Jeśli przed sezonem 1990/91 ktoś powiedziałby, że będzie on ostatnim w karierze Magica Johnsona, prawdopodobnie zostałby uznany za szaleńca. Ciężkie choroby jednak najczęściej atakują z zaskoczenia.

W tym artykule dowiesz się o:

Nowym coachem Los Angeles Lakers został Mike Dunleavy, a pierwszą piątkę ekipy z Kalifornii oprócz Earvina tworzyli James Worthy, Byron Scott, Sam Perkins oraz Vlade Divac. Michael Cooper zdążył już przenieść się do Europy, lecz na ławce rezerwowych byli A.C. Green oraz Terry Teagle, którzy również wiele dawali drużynie.

W 1990 roku trzydziestojednoletni Magic musiał poradzić sobie nie tylko z przyzwyczajeniem się do trochę zmienionego kształtu Lakersów. Prawnik poinformował go, że pewna kobieta ze stanu Maryland twierdzi, że Johnson jest ojcem jej dwuletniego dziecka. - Interesowały ją pieniądze - wspomina koszykarz. - Moje nazwisko widniało nawet w akcie urodzenia tej pociechy. Istniał tylko jeden problem: ja w życiu nawet nie słyszałem o tej kobiecie. Matka dziecka w swoich zeznaniach wydawała się bardzo wiarygodna, wobec czego zawodnik ekipy z "Miasta Aniołów" zażądał przeprowadzenia testów na ojcostwo. Wynik był negatywny, ale adwokat kobiety nie dawał za wygraną i zakwestionował autentyczność próbki krwi, którą badano w laboratorium. Testy zostały powtórzone, a po nich sprawa ostatecznie ucichła. W międzyczasie jednak media zdążyły przedstawić swoje wersje wydarzeń, które niekoniecznie pokrywały się z tym, co mówił Magic.

Jeziorowcy w sezonie zasadniczym 1990/91 wypracowali bilans 58-24, dający trzecie miejsce w Konferencji Zachodniej. Earvin znów notował świetne statystyki - 19,4 punktu, 7 zbiórek, 12,5 asysty oraz 1,3 przechwytu. Nie zabrakło go oczywiście w Meczu Gwiazd oraz pierwszej piątce ligi. W play-off's podopieczni Mike'a Dunleavy'ego nie zawodzili, eliminując kolejno Houston Rockets, Golden State Warriors oraz Portland Trail Blazers. Magica Johnsona czekał więc dziewiąty występ w wielkim finale. To było coś nieprawdopodobnego - gwiazdor z Lansing na parkietach ligi zawodowej rozgrywał swój dwunasty sezon, a po raz dziewiąty był w finale i miał szansę na szósty tytuł. Na drodze Lakersów stanął jednak poważny przeciwnik - Chicago Bulls z Michaelem Jordanem, o którym wówczas już mówiono, że jest najlepszy na świecie.

W oczach ekspertów faworytem do sięgnięcia po trofeum im. Larry'ego O'Briena był team z Kalifornii, który pod względem finałowego doświadczenia miażdżył ekipę z "Wietrznego Miasta". Głodnego sukcesów "MJ'a" nie był jednak w stanie powstrzymać nawet Magic Johnson, będący już ikoną basketu lat osiemdziesiątych. Lakersi zdołali wygrać tylko mecz numer jeden w Chicago Stadium, a później przyszły cztery bolesne porażki. Michael Jordan grał niczym maszyna, a Earvin był od niego lepszy jedynie w asystach. Po porażce 101:108 w ustalającym wynik rywalizacji spotkaniu w Great Western Forum Magic wszedł do szatni Byków i rzucił w kierunku ich lidera: - Gratulacje. Wreszcie masz to, czego pragnąłeś. Koszykarze na parkiecie byli wielkimi rywalami, ale poza nim świetnie się dogadywali.

W 1991 roku Cookie po raz pierwszy była przy Johnsonie podczas meczów finałowych. Wcześniej nie miała takiej szansy, gdyż pochłaniała ją praca, a poza tym trener Pat Riley nie pozwalał dziewczynom i żonom zawodników na podróżowanie z zespołem. Mike Dunleavy był pod tym względem o wiele bardziej liberalny, a partnerka Earvina uznała, że krótki urlop jej nie zaszkodzi. Wiedziała też, że po tylu sukcesach Lakersów kolejna taka szansa może się już nie trafić. - Przegrali w pięciu meczach - wspomina kobieta. - Zaraz po tym polecieliśmy na Hawaje. Wtedy po raz pierwszy Earvin opowiedział mi jak się czuje po porażce. Wcześniej nie pozwalał mi poruszać tego tematu. To był kolejny znak potwierdzający, że zaczęliśmy się do siebie zbliżać. Po powrocie z wakacji Magic oświadczył się Cookie po raz trzeci. Tym razem nie miał już żadnych wątpliwości.

Ślub zaplanowano na wrzesień w kościele w Lansing. Data została wybrana pod koniec lipca, więc para miała naprawdę niewiele czasu, żeby zaprosić gości. Zakochani zrezygnowali więc z tradycyjnych zaproszeń i wszystko załatwiali przez telefon. Nad detalami czuwały siostry Magica, Kim oraz Pearl, a po suknię do Nowego Jorku razem z Cookie wybrały się jej mama i siostra. Earvin tymczasem nie zaprzątał sobie głowy babskimi sprawami i zajęty był otwieraniem swojego nowego sklepu z odzieżą sportową.
[ad=rectangle]
Punktualność nie należała do mocnych stron wybranki Johnsona. 14 września, w dniu ceremonii, koszykarz półżartem poinformował więc Cookie: - Ślub zaczyna się o osiemnastej. Jeśli nie będzie cię w kościele o tej porze, to sobie pójdę. Kobieta często się spóźniała, ale tamtego dnia nie wchodziło to w grę. Nie przejmowała się czy zdąży na czas, a Magikiem i tym, co siedziało w jego głowie. Nie chciała powtórki z rozrywki i odwołania wszystkiego w ostatniej chwili. Na miejsce ceremonii przybyła już o piętnastej. Znajomi mówili jej, że Magic też jest w pobliżu, lecz na wszelki wypadek wysłała zaufaną osobę, żeby pilnowała koszykarza. Pięć minut przed osiemnastą w kościele rozbrzmiała muzyka. Ubraną w białą suknię Cookie odprowadził do ołtarza jej ojciec, a tam na swą wybrankę czekał już Earvin, mający na sobie białą marynarkę i czarne spodnie. - Był w znakomitym nastroju - wspomina kobieta. - Szeptał mi do ucha różne śmieszne rzeczy. Wymieniał imiona wszystkich moich byłych chłopaków i pytał się czy są w kościele. "Jesteś szalony, jesteś szalony" - odpowiadałam. W uroczystości wzięło udział około trzysta osób. Drużbami byli Isiah Thomas i Mark Aguirre, a uczestniczyć w jednej z najważniejszych chwil w życiu Johnsona przybyli również jego kumple z ekipy Michigan State University - Greg Kelser i Bob Chapman.

fot. Steve Lipofsky
fot. Steve Lipofsky

Do igrzysk olimpijskich w Seulu w 1988 roku zawodowi koszykarze występujący w NBA nie mogli rywalizować o medale. Przed zmaganiami w Barcelonie w 1992 roku przepis ten jednak zmieniono, a Earvin miał być jednym z filarów drużyny, która pojedzie do stolicy Katalonii walczyć o złoto. W lutym 1991 roku na okładce prestiżowego magazynu "Sports Illustrated" znaleźli się Magic Johnson, Michael Jordan, Charles Barkley, Karl Malone oraz Patrick Ewing. To oni mieli grać w pierwszej piątce ekipy ochrzczonej mianem "Dream Teamu". Nikt jednak nie przypuszczał, że osiem miesięcy później wspaniała kariera tego pierwszego zostanie brutalnie przerwana.
[nextpage]

25 października 1991 roku, w dniu przedsezonowego meczu pomiędzy Los Angeles Lakers a Utah Jazz, lekarz Jeziorowców Michael Mellman zatelefonował do Magica. - Earvin, wracaj tu natychmiast, musimy porozmawiać - powiedział do słuchawki. - Dlaczego? - zapytał koszykarz. - Coś jest nie tak z twoim ubezpieczeniem zdrowotnym - odpowiedział doktor. Sprawa była tak pilna, że nie mogła czekać nawet jednego dnia. Według nowej umowy Johnsona z Lakersami, gracz miał otrzymać od Jerry'ego Bussa trzy miliony dolarów w formie pożyczki. Cała operacja wymagała wykupienia odpowiedniego ubezpieczenia, co poprzedzały rutynowe testy medyczne z badaniem krwi włącznie. Wynik tego ostatniego okazał się przerażający.

Earvin wsiadł w pierwszy możliwy samolot do Los Angeles. - O co może chodzić? - zastanawiał się. - Wysokie ciśnienie? Rak? Nie, mam nadzieję, że nie. AIDS? Nie, raczej też nie. Przecież trzeba być gejem lub narkomanem. Gdy Johnson dotarł do biura Michaela Mellmana, zobaczył że lekarz i jednocześnie jego przyjaciel nie ma wesołej miny. Był cały blady i poprosił rozgrywającego Jeziorowców, żeby usiadł na krześle. - Earvin, test wykazał, że jesteś nosicielem wirusa HIV, wywołującego AIDS - powiedział. - Te badania rzadko się mylą, ale w tym przypadku chciałbym je powtórzyć. - Jejku, a co z Cookie? - zapytał przerażony Magic. - Ona jest w ciąży. - Nie wiem, musimy ją jak najszybciej zbadać - odparł doktor. - Jeśli jej wynik okaże się negatywny, to dziecko też będzie zdrowe.

Po wyjściu od lekarza Earvin zastanawiał się w jaki sposób powiedzieć o wszystkim żonie. - Czekaliśmy tak długo i w końcu wpuściłem ją do swojego świata - mówi. - Kiedy wreszcie zostaliśmy małżeństwem, chciałem żeby wszystko było perfekcyjnie. Poślubienie Cookie było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłem w swoim życiu. Powinienem to zrobić wiele lat wcześniej. I nagle taka wiadomość! Pierwszą osobą, która dowiedziała się o chorobie Magica był jego agent i przyjaciel - Lon Rosen. To z nim koszykarz odwiedził doktora Mellmana i to z nim zastanawiał się później we włoskiej restauracji co zrobi, kiedy z powodów zdrowotnych będzie musiał przejść na sportową emeryturę. Tak naprawdę w tamtym momencie liczyła się jednak tylko Cookie i nienarodzone dziecko. Gdy Magic przyjechał w końcu do domu, jego żona od razu zauważyła, że coś jest nie tak. - Co się stało? - zapytała. - Mam problem - odparł Johnson. - Test na obecność wirusa HIV dał wynik pozytywny. Mam AIDS. Choć dziś legendarny rozgrywający jest cenionym ekspertem w temacie wirusa HIV, wówczas nie wiedział jeszcze, że bycie nosicielem HIV nie oznacza zachorowania na AIDS. Myślał, że wkrótce umrze. - Powiedziałem jej, że całkowicie zrozumiem, jeśli chciałaby ode mnie odejść - wspomina. - Zanim skończyłem to mówić, dostałem z liścia prosto w twarz. Babcia i matka zawsze powtarzały mi, że czarne kobiety są silne, a wtedy przekonałem się, co dokładnie miały na myśli.

Cookie kochała Magica całym sercem i ani przez chwilę nie pomyślała, że mogłaby go zostawić ze względu na chorobę. Nie pytała też w jaki sposób się zaraził, a po prostu go wspierała. Wiedziała, że Earvin może umrzeć, ale modliła się i wierzyła, że Bóg nie pozwoli mu tak po prostu odejść. Martwiła się też o dziecko. Po tylu latach czekania nie wyobrażała sobie, że mogłaby je stracić.

27 października Magic z żoną stawił się u doktora Mellmana, który pobrał próbki krwi, niezbędne do przeprowadzenia kolejnych testów. W tym czasie Laskersi wydali komunikat, że koszykarz rozchorował się na grypę i z tego powodu nie może wybiegać na parkiet w potyczkach przedsezonowych. 31 października nadeszły wyniki badania na obecność wirusa HIV. Cookie była zdrowa, lecz test Earvina po raz kolejny dał wynik pozytywny. 6 listopada koszykarz odbył konsultację lekarską z Davidem Mellmanem oraz Davidem Ho na temat swojej dalszej kariery. Specjaliści poinformowali go, że wirus na razie obchodzi się z jego organizmem bardzo łagodnie, nie dając żądnych objawów związanych z AIDS. Znając zaangażowanie i ambicje Johnsona zalecili jednak również rozbrat z zawodowym basketem w związku z wymaganym leczeniem i możliwymi skutkami ubocznymi. - Byłem gotów opuścić sezon, ale nadal chciałem wystąpić na igrzyskach olimpijskich - mówi Magic.

Johnson postanowił posłuchać lekarzy. Swoją decyzję i jej powody zapragnął ogłosić na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, lecz najbliższych przyjaciół z koszykarskiego świata chciał poinformować o wszystkim osobiście. Michael Jordan rozpłakał się jak dziecko. Pata Rileya po odebraniu telefonu trzeba było niemal siłą przekonywać, żeby nie wsiadał w pierwszy samolot z Nowego Jorku do Los Angeles. Isiah Thomas nie mógł uwierzyć w to co usłyszał, podobnie jak Larry Bird. Kareem Abdul-Jabbar i Kurt Rambis zadeklarowali swoje pełne wsparcie i pojawienie się na konferencji w Great Western Forum. Półtorej godziny przed zaplanowaną na trzecią po południu konferencją Magic spotkał się z kolegami z drużyny. Do tej pory nie płakał, ale gdy zobaczył ich łzy, zwyczajnie nie wytrzymał.

fot. Steve Lipofsky
fot. Steve Lipofsky

7 listopada 1991 roku do sali konferencyjnej w hali Jeziorowców zawitało więcej reporterów niż w momentach największych triumfów ekipy z Kalifornii. Magic przemówił do tłumu: - Dzień dobry. Z tego powodu, że jestem nosicielem wirusa HIV, muszę dziś odejść z Lakersów. W pierwszej kolejności chcę wyjaśnić, że nie mam AIDS. Wiem, że wielu z was to interesuje. Mam HIV, a moja żona jest zdrowa. Mam zamiar żyć jeszcze przez wiele lat i wkurzać was tak jak to robiłem do tej pory. Będę się tu kręcił. Chcę wciąż być częścią Lakersów i ligi. Teraz będę mógł się cieszyć innymi aspektami życia, na które nie miałem czasu. Będę również opowiadał o wirusie HIV. Chcę uświadamiać młodych ludzi, że mogą uprawiać bezpieczny seks. Czasami człowiek jest bardzo naiwny i myśli, że pewne rzeczy mogą się przytrafić innym, ale nie jemu. Jednak stało się i muszę z tym żyć. Życie toczy się dalej, a ja mam zamiar być szczęśliwym człowiekiem. Czasem wydaje nam się, że takie coś może się przytrafić tylko homoseksualistom. Ja jestem jednak dowodem na to, że może to spotkać każdego. Nawet Magica Johnsona.

Koniec części ósmej. Kolejna już w najbliższy piątek.

Specjalne podziękowania dla Steve'a Lipofsky'ego, oficjalnego fotografa Boston Celtics w latach 1981-2003 oraz twórcy serwisu Basketballphoto.com, za udostępnienie zdjęć wykorzystanych w artykule.

Bibliografia: Earvin Magic Johnson with William Novak - My Life, Sports Illustrated, Los Angeles Times, basketball-reference.com.

Poprzednie części:
Magic Johnson - po prostu showtime cz. I
Magic Johnson - po prostu showtime cz. II
Magic Johnson - po prostu showtime cz. III
Magic Johnson - po prostu showtime cz. IV
Magic Johnson - po prostu showtime cz. V
Magic Johnson - po prostu showtime cz. VI
Magic Johnson - po prostu showtime cz. VII

Komentarze (12)
avatar
sledziu_82
25.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bill Russell, Oscar Robertson i Julius Erving 
avatar
Bubas
22.07.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak sobie czytam ten cykl o Magiku i jakoś z opowieści wychodzi mi cnotliwy sportsman. Tymczasem ten wirus nie przybył znikąd. Będzie o tym coś więcej? Facet oprócz tego, że uznawany był za gen Czytaj całość
avatar
Bubas
21.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Wiadomość o HIVie Magica usłyszałem przez radio. To był anglojęzyczny serwis informacyjny - jak jeszcze RMF był fajną stacją to takie serwisy emitowane były około południa. Nie bardzo skumaliśm Czytaj całość
avatar
michu77
19.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mark Price z Clevland, także nie chciał grać z chorym Magicem. Chłopie, jesteś wielki. Pisz do końca świata i jeszcze dłużej. No i nie zapomnij o moim Isiah Thomasie. Pozdrawia stary kibic. 
avatar
___15___
18.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
przypomniałem sobie jak w pierwszym meczu wykulało,wypluło z obręczy rzut majka na sam koniec... mogła być dogrywka i sweep. i dogrywka w chyba trzecim meczu bez pippena za faule. sam mike rzuc Czytaj całość