Mensah-Bonsu i Dikoudis zawieszeni przez kluby

W poprzedniej kolejce hiszpańskiej ACB wśród koszykarzy grających zabrakło Anglika Popsa Mensah-Bonsu oraz Greka Demosa Dikoudisa. Obaj zawodnicy w ostatnim czasie mieli sporo problemów ze zdrowiem, lecz jak się okazuje, droga ich kłopotów może dopiero się zacząć. Obaj bowiem zostali ukarani przez swoje kluby za nieprofesjonalne zachowanie.

W bieżących rozgrywkach hiszpańskiej ACB, skrzydłowy Pops Mensah-Bonsu jest kluczową postacią DKV Joventutu Badalona. Koszykarz w pięciu grach ligowych zdobywał przeciętnie 11,2 punktu, 5,4 zbiórki i 1,4 bloku i to głównie dzięki jego dobrej grze, a także Bracey’a Wrighta, badalońska ekipa zajmuje obecnie szóstą lokatę. Jak się jednak okazuje, nawet koszykarz bardzo istotny dla danego zespołu może znaleźć się na marginesie w zaledwie kilka chwil.

Wszystko zaczęło się, gdy po piątym meczu ligowym Mensah-Bonsu zgłosił klubowym lekarzom ból dokuczający jego stopie. Po konsultacji z miejscowymi medykami, zawodnik doszedł do wniosku, że przymusową przerwę w grze wykorzysta na chwilowy powrót do domu do Stanów Zjednoczonych. Oczywiście, koszykarz ustalił z władzami Joventutu oraz ze sztabem trenerskim konkretną datę powrotu. Tyle, że w klubie o umówionej porze się nie stawił, tłumacząc się zawile opóźnieniami w lotach samolotów i problemami rodzinnymi.

Na reakcję sterników Joventutu nie trzeba było długo czekać. Jeszcze tego samego dnia Mensah-Bonsu został zawieszony w prawach zawodnika aż do odwołania. Klub zastanawia się również nad karą finansową. Raczej nie wchodzi w grę rozwiązanie kontraktu - ta opcja byłaby możliwa tylko w kontekście ponownego zachowania tego rodzaju. Ponadto, trener zespołu Alfonso Alonso ośmielił się publicznie skrytykować Anglika w imieniu całego sztabu - W koszykówce, zresztą nie tylko w niej bo w każdej dziedzinie życia, liczy się słowność. Jeśli powiedziało się A, trzeba powiedzieć B. Pops powiedział A, lecz B z jego ust nie usłyszeliśmy. Nie stawił się w klubie o umówionej porze. To jest po prostu brak profesjonalizmu - skwitował szkoleniowiec.

Gdzie indziej jeszcze większe zamieszanie. Nie dość, że w tym sezonie na parkiecie spisuje się bardzo słabo, grecki skrzydłowy Pamesy Walencja Demos Dikoudis dostarczył swojemu klubowi problemów pozasportowych. Otóż Grek odważył się skrytykować w mediach organizację zespołu z Walencji. Narzekał również na małą rolę jaką odgrywa w ekipie, podkreślając, że w bardziej uznanych firmach jak CSKA czy Panathinaikos mógł liczyć na większą ilość minut. Faktem jest, że Dikoudis spędza na boisku średnio raptem 18 minut, lecz jego postawa i tak pozostawia wiele do życzenia, stąd ograniczony czas. W dotychczasowych sześciu gracz 31-latek zdobywał bowiem zaledwie 5,7 punktu oraz 3 zbiórki na mecz. Nieoficjalnie spekuluje się, że Dikoudis tym komentarzem dał wyraz swojej frustracji, po tym jak dotychczasowy szkoleniowiec klubu, jego rodak Fotis Katsirakis został zwolniony.

Na domiar złego, zawodnik udzielił feralnej wypowiedzi w dniu kiedy Neven Spahija został namaszczony na nowego trenera. Chorwacki szkoleniowiec zareagował natychmiast, i choć fizycznie w Walencji go jeszcze wówczas nie było (zadebiutuje dopiero w najbliższy weekend), poprosił zarząd o poczynienie stosownych kroków. Sternicy Pamesy, w pełni popierając trenera, podjęli decyzję o zawieszeniu Dikoudisa na czas nieokreślony. Być może jednak dojdzie do całkowitego zerwania umowy z niesfornym koszykarzem.

Komentarze (0)