Jestem lepszym playmakerem, niż byłem rzucającym - wywiad z Deontą Vaughnem, nowym graczem Anwilu Włocławek

- Wygrałem w swojej karierze wiele meczów. I wiele też przegrałem. Nie ma co wracać do meczu o Puchar Polski sprzed lat. Liczy się to, co przede mną - mówi Deonta Vaughn, nowy playmaker Anwilu.

Michał Fałkowski: Wybrałeś Anwil dlatego, że zgodzili się na twój późniejszy przyjazd do Polski?

Deonta Vaughn: Może nie przede wszystkim, ale tak - miałem to na uwadze. Bardzo ucieszyło mnie to, że Anwil był konkretny w rozmowach i uznał, że może poczekać na mnie te kilka dni więcej. Zależało mi na tym ze względu na kwestie rodzinne. Mogę przyjechać do Włocławka dopiero pod koniec sierpnia i cieszę się, że klub przystał na to. Taki drobny gest, ale pokazał mi bardzo wiele.
[ad=rectangle]
W okresie przygotowawczym każdy tydzień jest ważny...

- Na pewno to nadrobię.

Wszyscy we Włocławku mają taką nadzieję. Jesteś po rozmowie z trenerem Mariuszem Niedbalskim?

- Nie rozmawialiśmy jeszcze. Póki co wszystko załatwiał mój agent, ale spokojnie - na rozmowę przyjdzie jeszcze czas.

W jakiej roli widzisz się w zespole?

- Takiej, która da korzyści zespołowi. Oczywiście, najbardziej chciałbym być liderem drużyny, chciałbym być postacią wiodącą i sprawiać, że mój zespół staje się lepszy.

Kibice pamiętają cię z występów w Polpharmie Starogard Gdański przed kilkoma laty. Wówczas grałeś głównie jako rzucający obrońca, ale wiem, że przez lata coś się w tej kwestii zmieniło...

- Dwa razy tak. W Polpharmie byłem dwójką, ale od momentu, w którym opuściłem Polskę, zacząłem więcej grać i uczyć się grać jako rozgrywający. I teraz jestem bardziej jedynką. Musiałem sporo czasu poświęcić na tę zmianę, ale myślę, że obecnie jestem lepszym playmakerem, niż wcześniej byłem rzucającym.

W Anwilu masz prowadzić grę zespołu.

- I zrobię to. Nie było łatwo przestawić się na tę pozycję, ale obecnie czuję się na niej bardzo pewnie.

Kirk Archibeque, twój były partner z Polpharmy oraz gruzińskiego MIA Academy, powiedział mi w rozmowie, że Anwil po prostu musi dać ci grać na jedynce, żeby wydobyć z ciebie to, co najlepsze.

- Kirk wie co mówi (śmiech).

Deonta Vaughn cztery lata temu przeciwko Anwilowi
Deonta Vaughn cztery lata temu przeciwko Anwilowi

Od wielu lat grasz o stawkę. Z Polpharmą wygrałeś Puchar Polski, następnie w Gruzji wywalczyłeś mistrzostwo kraju, a ostatnio na Węgrzech zostałeś wicemistrzem. Anwil bardzo liczy na twoje doświadczenie. Który z tych sukcesów dał ci najwięcej?

- Myślę, że najwięcej dało mi mistrzostwo w Gruzji. To był ten sezon, gdy zacząłem przestawiać się na inne granie. W ciągu całego sezonu uczyłem się jak kontrolować tempo gry, jak nadawać ton grze całemu zespołowi i poszczególnym zawodnikom, jak sprawiać, by moi koszykarze stawali się lepsi. Muszę przyznać, że moja metamorfoza nie jest tak naprawdę moją zasługą, ale trenera, który mnie wówczas prowadził (chodzi o Greka Giorgosa Ketselidisa - przyp. M.F.). Pomagał mi cały sezon i sprawiał, że w nowej roli nabierałem coraz większej pewności siebie.

Kreowanie gry to twój największy atut?

- Myślę, że umiejętność podawania i gry na kontakcie. Zdarzało się, że wykorzystywałem swoje ciało do gry w polu trzech sekund.

Rok temu byłeś blisko gry w Tauron Basket Lidze. Podpisałeś nawet kontrakt z Polpharmą Starogard Gdański, ale ostatecznie wylądowałeś na Węgrzech. Dlaczego?

- Mam dzieci, o które muszę dbać. To, co Polpharma mi zaoferowała nie było dla mnie wystarczające. Uznałem jednak, że podpiszę kontrakt jeśli klub zgodzi się umieścić w umowie furtkę, dzięki której będę mógł odejść, jeśli pojawi się lepszy zespół zainteresowany mną. I taki się pojawił: Atomeromu Paks, który grał w europejskich pucharach. Ostatecznie rozstaliśmy się z Polpharmą w zgodzie.

Ale przyznasz, że to dziwna sytuacja: podpisać umowę z klubem z nadzieją, że i tak się go zmieni.

- Każdy stara się o najlepsze rozwiązanie dla siebie. Obie strony rozumiały sytuacje, w której się znalazły. Jedyne czego do dziś żałuję to to, że umieściłem w Internecie wpis o tym, że odchodzę zanim dowiedzieli się o tym trenerzy czy zawodnicy. Powinienem to rozegrać inaczej. Oni powinni dowiedzieć się pierwsi. To był błąd, ale wnioski wyciągnąłem.

Wybrałeś ligę węgierską, a potem ze swoim klubem walczyłeś w finale play-off. W Polsce tamtejsza ekstraklasa nie ma dobrej opinii, wiesz?

- Rywalizacja na Węgrzech stoi na wysokim poziomie. Myślę, że polska i węgierska ekstraklasa są na porównywalnym pułapie, choć tam nie gra tylu atletycznych zawodników, co w Tauron Basket Lidze.

Jak już powiedziałem wcześniej - kibice Anwilu pamiętają cię z gry w barwach Polpharmy, a przede wszystkim: z finałowego meczu Pucharu Polski, w którym twój zespół pokonał włocławian. Pamiętasz to spotkanie?

- Niezbyt dobrze.

Naprawdę? Wygrałeś wówczas Puchar Polski...

- Wygrałem w swojej karierze wiele meczów. I wiele też przegrałem. Nie ma co wracać do meczu o Puchar Polski sprzed lat. Liczy się to, co przede mną.

Komentarze (0)