Komentarze po czwartkowych meczach Euroligi

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W czwartek doszło do wielu emocjonujących potyczek. W Stambule koszykarze potrzebowali aż dwóch dogrywek. W Atenach i Berlinie o losach pojedynku zadecydowała ostatnia partia, zaś w Madrycie ostatnia minuta. Już bardzo dawno nie było tak wyrównanych meczów.

W tym artykule dowiesz się o:

Aż 10 dodatkowych minut potrzebowali koszykarze Mistrzów Turcji - Fenerbahce Ulker - aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Olbrzymi opór stawiali bowiem zawodnicy Union Olimpiji Lublana. Goście ze Słowenii mieli nawet szansę na zapisanie 2 punktów, ale nie potrafili utrzymać swojej przewagi. - Wygraliśmy mecz, który mogliśmy przegrać. To było trudne spotkanie, którego się spodziewaliśmy. Nasz rywal - Union Olimpija - to bardzo silny zespół, który ma przed sobą wielką przyszłość - mówił po pojedynku Bogdan Tanjević, szkoleniowiec Fenerbahce. - Fenerbahce wygrało spotkanie po dwóch dogrywkach, z kolei dla nas była to kolejna minimalna porażka - stwierdził niepocieszony Aleksandar Dzikić.

Do pojedynku gigantów doszło w stolicy Grecji - Atenach, w hali OAKA, gdzie tamtejszy zespół Panathinaikosu musiał zmierzyć się z Montepaschi Siena. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie i dostarczył wielu emocji, ale potwierdziło się, że OAKA to twierdza niemal nie do zdobycia. - Zagraliśmy naprawdę dobre zawody, ale naszym wielkim problemem były straty. Momentami dobrze spisywaliśmy się w obronie jak i ataku, a kiedy mieliśmy problemy, próbowaliśmy grać szybciej - komentował Żeljko Obradović. -Obie ekipy stworzyły świetne widowisko. Nie graliśmy tak twardo jak chcieliśmy w pierwszych minutach, ale potem szliśmy twarzą w twarz z Panathinaikosem - stwierdził Simone Pianigiani.

Drugą wygraną zanotowali gracze Alby Berlin, którzy w hali O2 pokonali triumfatora ostatniej edycji Pucharu ULEB - DKV Joventut Badalona. Sito Alonso ponownie musiał sobie radzić bez Rubio oraz Mensaha Bonsu i ponownie..przegrał. Losy tego pojedynku rozstrzygnęły się w ostatniej ćwiartce, w której zdecydowanie dominowali mistrzowie Niemiec. - Pokonując Badalonę zachowaliśmy szansę na awans do drugiej rundy. Presja ze względu na zaistniałą sytuację była duża, ale udało nam się wygrać. Graliśmy bardzo dobrze, w szczególności w pierwszej połowie - mówił Luka Pavicević, trener Alby. - Niezwykle trudno było zatrzymać Henka Norela oraz Eduardo Hernandeza-Sonsecę. Zdecydowaliśmy się więc bronić niższymi zawodnikami. To się sprawdziło, ale w ostatnich minutach mieliśmy problem ze zbiórkami w ataku. Wciąż czekamy na powrót dwóch bardzo ważnych koszykarzy - Ricky'ego Rubio oraz Popsa Mensaha Bonsu - powiedział Alonso.

Prawdziwy horror miał miejsce w Madrycie. "Królewscy" jeszcze minutę przed końcem przegrywali 64:69, aby ostatecznie wygrać...70:69! Tym samym Real odnotował drugą wygraną i zachował kontakt z czołówką ekip w grupie D. - Nie mogę być zadowolony, albowiem nie zagraliśmy dobrze. Z drugiej strony, to było niezwykle cenne zwycięstwo pod presją. Musimy więcej wygrywać i wówczas presja zniknie - twierdzi Joan Plaza.

Dość niespodziewanie dopiero w czwartej serii spotkań porażkę doznali zawodnicy Cibony Zagrzeb. Team z Chorwacji musiał uznać wyższość hiszpańskiej Unicaji. Drużyna z Andaluzji spisała się świetnie w pierwszej połowie, w której to wręcz znokautowała swojego rywala. - Rozpoczęliśmy i zakończyliśmy mecz z dużą mentalnością. Spudłowaliśmy zbyt wiele rzutów osobistych w trzeciej kwarcie, być może pod presją zwycięstwa - tłumaczył Aito Garcia Reneses.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)