Gdyby nie koszykówka to pracowałbym we Frito Lay - mówi Tommy Adams, koszykarz Atlasa Stali Ostrów Wielkopolski

- Ciężko mi ocenić siebie samego, ale rzeczywiście to było chyba moje najlepsze spotkanie w tym sezonie. Miałem szansę, żeby pokazać, co potrafię. - mówił po sobotnim pojedynku z Górnikiem Wałbrzych b>Tommy Adams, który rozegrał swoje najlepsze spotkanie w tym sezonie.

Jarosław Galewski: Ten pojedynek był chyba Twoim najlepszym występem w barwach ostrowskiej Stali...

Tommy Adams: Ciężko mi ocenić siebie samego, ale rzeczywiście to było chyba moje najlepsze spotkanie w tym sezonie. Miałem szansę, żeby pokazać, co potrafię. Zawsze staram się pomóc jak najbardziej swojej drużynie w odnoszeniu zwycięstw. Nie ma znaczenia, czy dostaję dziesięć minut, czy też mniej lub więcej. Zawsze staram się być zaangażowany w grę zespołu i przyczyniać się do końcowego sukcesu. W meczu z Górnikiem trener na mnie postawił. Udało mi się oddać kilka dobrych rzutów i na pewno przyczyniłem się w pewien sposób do naszej wygranej. Nie sądzę, że zagrałem jakoś nadzwyczajnie. Po prostu niektóre osoby do tej pory nie mogły zobaczyć, co tak naprawdę potrafię. Spotkanie z Górnikiem było dla mnie na pewno udane.

Czujesz się bohaterem tego pojedynku?

- Nie, za każdym razem, kiedy jestem na boisku, staram się robić dokładnie to samo. Zawsze próbuję oddawać celne rzuty, uruchamiać zawodników, którzy są na czystej pozycji. Ważna jest dla mnie inteligenta gra i ograniczanie strat do minimum. W spotkaniu z Górnikiem dostałem więcej minut. Grałem dłużej i dlatego, co jest zrozumiałe, mogłem pokazać zdecydowanie więcej. Na pewno w tym spotkaniu wszystko potoczyło się pomyślnie.

Przed pojedynkiem z Górnikiem Stal przegrała kilka ważnych spotkań. Jaka atmosfera panowała w tym czasie w zespole?

- Myślę, że przez ostatni miesiąc nie graliśmy dobrze. Wiele kosztowało nas na pewno spotkanie z Turowem, które powinniśmy wygrać, tak samo jak każdy inny pojedynek w naszej hali. W ostatnim czasie nasza forma fizyczna i psychiczna bardzo się wahała. Raz było lepiej, a raz gorzej. Na wszystko wpływały także zmiany w zespole. Kilku zawodników do nas dojechało, inni opuścili zespół. Po tej serii porażek staraliśmy się myśleć pozytywnie i stanowić nadal drużynę.

Ciężko przygotowywać się do kolejnych spotkań, kiedy wszyscy wokół oczekują zwycięstwa i przerwania serii porażek?

- Presja na pewno była, ponieważ, jak już wcześniej wspomniałem, w ostatnim czasie przegrywaliśmy. Na pewno dało się wyczuć napiętą atmosferę. Wiedzieliśmy, że wszyscy oczekują od nas zwycięstwa i na szczęście udało nam się sprostać temu wyzwaniu. Nie możemy się jednak z tego powodu rozluźnić. Musimy dać z siebie wszystko, żeby odnosić zwycięstwa i wrócić do ścisłej czołówki. Miejmy nadzieję, że jest to dobry prognostyk na pozostałą cześć sezonu.

Do drużyny dołączył niedawno Ed Cota. Jak ten gracz wprowadził się do zespołu?

- To bardzo dobry, a przede wszystkim inteligentny koszykarz. Na pewno ma wszelkie predyspozycje do prowadzenia gry. Grałem przeciwko niemu w collegu i zdaję sobie sprawę, że jest to zawodnik wysokiej klasy. Na pewno Ed może nam bardzo pomóc.

Obecnie Ed Cota jest kontuzjowany i z tego powodu musisz wcielać się w rolę rozgrywającego. Czy taka sytuacja Ci odpowiada? A może lepiej czujesz się na pozycji numer dwa?

- Jeśli będę miał być rozgrywającym, to będę starał się wywiązywać z tej roli. Potrafię grać na obu pozycjach, o których wspomniałeś. Stać na mnie na dobre występy zarówno na pozycji numer jeden jak i na ?dwójce?. Na początku trener ustawił mnie na jedynce, później zostałem przekwalifikowany na pozycję numer dwa. Teraz ponownie jestem rozgrywającym. Ciężko przewidzieć, co będzie dalej. To nie ma tak naprawdę znaczenia, ponieważ zawsze staram się robić to, czego się ode mnie wymaga.

Trener Twojego zespołu ciągle poszukuje wysokiego zawodnika, który mógłby pomóc drużynie w podkoszowej walce. Wzmocnienie ?na desce? jest bardzo potrzebne ekipie z Ostrowa...

- Moim zdaniem już w tej chwili mamy w składzie silnych graczy podkoszowych. Na obwodzie posiadamy także dobrych zawodników. Każde dodatkowe wzmocnienie może nam tylko pomóc. Powiem szczerze, że nawet nic nie wiem o poszukiwaniach trenera, ale, jak już mówiłem, dodatkowy gracz może sprawić, że nasza gra w drugiej rundzie i playoffach będzie lepsza.

Andrzej Kowalczyk bardzo często zmienia zawodników. Jak to wpływa na Ciebie i Twoich kolegów?

- Ciężko powiedzieć. Na pewno przystosowywanie się do nowych graczy jest trudne. Wszystko wiąże się także z budowaniem atmosfery w zespole. Zdaję sobie jednak sprawę, że takie sytuacje są związane z profesjonalną koszykówką. Nie ma znaczenia, ilu zawodników zasila zespół, a ilu go opuszcza. Do wszystkiego trzeba się dostosować i grać na jak najwyższym poziomie.

Tommy, Ostrów to bardzo małe miasto. Czy nie stanowi to dla Ciebie problemu?

- Wielkość miasta nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Stąd jest niedaleko do Wrocławia. To zaledwie godzina drogi. Dla mnie życie w Ostrowie nie jest czymś złym, ponieważ jestem tutaj z moją żoną. Nie ma żadnych problemów z jedzeniem, ludzie są w porządku i dlatego cieszę się z każdego momentu, który spędzam w Ostrowie.

A jak spędzasz wolny czas w Ostrowie?

- Wychodzę wraz z moją żoną do miasta, gdzie lubimy coś zjeść lub spotkać się z kolegami z zespołu. Wolny czas spędzam mniej więcej w taki sposób. Przede wszystkim skupiam się na odnoszeniu kolejnych zwycięstw wraz z zespołem, bo to jest najważniejsze.

Wszyscy uważają Cię za niesłychanie pogodną osobę. Powiem szczerze, że jeszcze nie widziałem na Twojej twarzy smutku...

- Rzeczywiście, to cała prawda o mnie. Czasami wpędza mnie to w poważne kłopoty, więc próbuję w miarę kontrolować swoje żarty (śmiech). Czy jest coś co sprawia, że jestem smutny? Nie, chyba nie ma możliwości, żebym był niepocieszony. Staram się, żeby na mojej twarzy zawsze gościł uśmiech. Dobra zabawa to podstawa. Ja po prostu staram się cieszyć życiem. Zarabiam na siebie, grając w koszykówkę. To sprawia mi wielką przyjemność. Nie widzę specjalnie powodu, żeby na coś narzekać.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z koszykówką?

- Zacząłem grać, kiedy miałem osiem lat. Rok wcześniej rodzice spytali mnie, czy jestem zainteresowany uprawianiem tego sportu. Od tego czasu bardzo często trenowałem w okolicach domu. Oddawałem bardzo wiele rzutów. Z koszykówki czerpałem wiele przyjemności. Można powiedzieć, że pokochałem ten sport. Poza tym, byłem w tym całkiem niezły.

Koszykówka to dla Ciebie praca, czy coś co kochasz?

- Kocham grać i to nie ulega najmniejszej wątpliwości. Nie patrzę na koszykówkę w tych kategoriach, że to moja praca. Każdego dnia wstaję po to, żeby grać. To naprawdę coś świetnego. Powiem szczerze, że pokochałem ten sport, ponieważ nie mogłem grać w piłkę nożną.

Co robiłby Tommy Adams, gdyby nie został koszykarzem?

- Pracowałbym dla Frito Lay albo prowadziłbym własny biznes. Wolałbym jednak zajmować się tym pierwszym, czyli być pracownikiem Frito Lay na stanowisku menadżera produkcji chipsów ziemniaczanych.

Komentarze (0)