Waleczni Filipińczycy
Dopiero pierwsze zwycięstwo na mundialu odnieśli Portorykańczycy. Musieli jednak sporo się namęczyć, aby pokonać Filipińczyków, którzy niejednemu faworytowi tej grupy napędzili już stracha. Spotkanie rozpoczęło się po myśli ekipy z Ameryki Środkowej, która po dwóch "trójkach" prowadziła 6:0. Wsad Andray'a Blatche dał wynik 7:8. Druga część premierowej kwarty należała już w zupełności do drużyny z Azji - przez ponad 5,5 minuty jej rywale nie potrafili zdobyć ani jednego kosza. Podopieczni Vincenta Reyesa trafiali z każdego miejsca, zaś ich szczelna obrona nie pozwalała przeciwnikom realizować założeń ofensywnych.
W drugich dziesięciu minutach zespół Paco Olmosa częściowo odrobił straty, głównie dzięki wysokiej skuteczności z dystansu oraz dobrze egzekwowanym osobistym przez swojego lidera, Jose Juana Bareę. Gdy Carlos Rivera Ruiz trafił "za dwa", a David Huertas wykorzystał wolne, rezultat wynosił 39:44.
Po powrocie na parkiet Filipińczycy nie potrafili odzyskać tempa gry i tego, czym zachwycali w pierwszej części, czyli przebojowości i pomysłu na rozegranie akcji. Całkowicie dali się zdominować rywalom, którzy systematycznie niwelowali dystans. "Trójka" Huertasa zmniejszyła różnicę do czterech punktów (44:48), na 3 minuty przed końcem trzeciej kwarty ten sam zawodnik popisał się takim samym zagraniem (52:55). Jego zespół odzyskał prowadzenie po wejściu pod kosz Jorge Bryana Diaza, zaś udana próba zza linii 6,75 m w wykonaniu Rivery Ruiza zakończyła ten fragment.
To wystarczyło Portorykańczykom do tego, aby później nie forsować tempa i kontrolować tempo gry. Najwięcej punktów zdobył dla nich Barea - 30. W szeregach Filipińczyków wyróżnił się natomiast Blatche, który zapisał na swoim koncie double-double - 25 "oczek" i 14 zbiórek.
Filipiny - Portoryko 73:77 (25:13, 19:26, 13:22, 16:16)
Filipiny: Blatche 25, Tenorio 18, Dalistan 10, Alapag 6, Norwood 6, William 4, Pingris 2, De Ocampo 2, Chan 0, Fajardo 0
Portoryko: Barea 30, Sanchez 13, Huertas 13, Rivera 5, Galindo 5, Diaz 4, Franklin 3, Clemente 2, Balkman 2.
[ad=rectangle]
Senegal tym razem bez szans
Otwarcie drugiego środowego meczu grupy B należało do Argentyńczyków, którzy po niespełna pięciu minutach gry objęli prowadzenie 12:2. Lay-up Luisa Scoli dał wynik 17:8, jednak dobra postawa Xane Dalmeidy pozwoliła zmniejszyć straty do pięciu "oczek".
Druga kwarta przebiegała całkowicie po myśli ekipy z Ameryki Południowej. Jej zawodnicy punktowali regularnie, natomiast rywale razili nieskutecznością i nieporadnością w obronie. "Trójka" Nicolasa Laprovittoli wyraźnie zwiększyła dystans (32:15). Gdy "za dwa" celnie przymierzył Pablo Prigioni, a na niecałe 1,5 minuty przed zakończeniem tej części Marcos Delia wykorzystał jeden z dwóch osobistych, Argentyńczycy osiągnęli przewagę, jak się później okazało, nie do odrobienia dla Senegalczyków.
W trzeciej odsłonie Albicelestes nieco spuścili z tonu, jednak w dalszym ciągu kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. W ostatnich dziesięciu minutach dopełnili dzieła, ostatecznie gromiąc Afrykańczyków 81:46. Podopiecznych Julio Lamasa do zwycięstwa poprowadził Scola, autor double-double: 22 punkty i 14 zbiórek.
Senegal - Argentyna 46:81 (15:20, 9:21, 14:12, 8:28)
Senegal: Dieng 11, Dalmeida 9, Ndour 6, Ndiaye 6, Diop 4, Badji 4, Faye 2, Ndoye 2, Niang 2, Ndoye 0, Thomas 0
Argentyna: Scola 22, Herrmann 11, Prigioni 10, Laprovittola 8, Gutierrez 8, Mata 8, Campazzo 4, Nocioni 3, Delia 3, Bortolin 2, Gallizzi 2, Safar 0.
Grecja wygrywa w najciekawszym spotkaniu
Właściwie pierwsza połowa, a szczególnie bardzo udana druga kwarta zadecydowała o końcowym triumfie drużyny Hellady nad Chorwacją. Mecz rozpoczął się od wyrównanej walki, jednak po rzutach Kostasa Papanikolau i Giorgosa Printezisa Grecy prowadzili 12:6. Taki obrót spraw nie załamał rywali, którzy przed zakończeniem pierwszych dziesięciu minut zmniejszyli stratę do dwóch punktów.
W drugiej części na parkiecie dominowała tylko jedna ekipa. Podopieczni Fotisa Katsirakisa od trzeciej minuty trafiali regularnie, zaś Bałkańczycy nie potrafili znaleźć drogi do kosza, pudłując wielokrotnie. Na 180 sekund przed końcem tej odsłony Kostas Sloukas rzucił na 30:19.
Po powrocie na parkiet Grecy kontrolowali tempo gry. Wypracowana wcześniej zaliczka oraz wyrównana walka wystarczyły do tego, aby mogli dopisać do swojego dorobku kolejny triumf. Przed ostatnią kolejką są więc niepokonanym zespołem grupy B i z kompletem punktów zajmują pierwsze miejsce. Chorwaci doznali natomiast drugiej porażki.
Ioannis Bourousis zaliczył kolejne double-double: 13 "oczek" i 10 zbiórek. Z kolei dla Chorwatów 20 punktów uzyskał Bojan Bogdanović.
Grecja - Chorwacja 76:65 (16:14, 20:9, 15:16, 25:26)
Grecja: Kaimakoglou 14, Papanikolaou 14, Bourousis 13, Calathes 9, Printezis 8, Vougioukas 6, Sloukas 4, Zisis 3, Vasileiadis 3, Antetokounmpo 2, Mantzaris 0, Glyniadakis 0
Chorwacja: Bogdanović 20, Sarić 10, Tomić 9, Lafayette 8, Rudez 6, Ukić 6, Simon 6, Markota 0, Zorić 0.