Andrzej Pluta: Nie liczy się ilość, tylko jakość

Koszykarz Anwilu Włocławek Andrzej Pluta, dla którego czwartkowy mecz z PGE Turów Zgorzelec będzie 501 występem w polskiej ekstraklasie uważa, że ekipę z Kujaw stać na walkę o medal mistrzostw Polski mimo nienajlepszego początku sezonu.

- Poprzednie dwa sezony były znakomite na początku, a potem coś się zaczęło psuć. Liczę więc, że teraz będzie odwrotnie i nieco słabszy początek sezonu przyniesie sukces na końcu. Stać nas na walkę o medal i moim zdaniem awans do pierwszej czwórki jest celem minimum - powiedział PAP Andrzej Pluta, który był czołowym zawodnikiem reprezentacji Polski w latach 1996 - 2007, a w lidze zdobył 7402 punkty, co daje średnią blisko 15 pkt w meczu.

Anwil w ośmiu meczach odniósł pięć zwycięstw i zajmuje ósme miejsce w tabeli PLK. We Włocławku zwolniono w pierwszych tygodniach po inauguracji rozgrywek sezonu 2008/2009 trenera, Słoweńca Zmago Sagadina, a ostatnio Amerykanina Gerroda Hendersona w którego organizmie wykryto niedozwolone substancje.

Weteranem się nie czuję, choć zdaję sobie sprawę z upływu lat. Nie wiem jak długo będę jeszcze grał. Nie chcę "iść na ilość" i wydłużać kariery mimo słabszej formy. Chcę występować tak długo, jak długo będę mógł grać na dobrym poziomie. Na karierę pracowałem przez lata rzetelnym treningiem, sportowym trybem życia. Nigdy nie przytyłem więcej niż trzy-cztery kilo, w lecie w czasie przerwy nigdy nie puszczam wodzy fantazji i nie opycham się do granic możliwości, nie paliłem papierosów. Pamiętam, że zawsze na zgrupowaniach reprezentacji koledzy śmiali się ze mnie, pytając się skąd biorę tyle sił, by tak intensywnie trenować skoro jestem z zadymionego Śląska. A ja im na to, że wszyscy Ślązacy to twardzi ludzie, z charakterem - powiedział Pluta.

34-letni koszykarz przygodę ze sportem zaczynał od... zapasów, ale jak sam wspomina był dzieckiem o niespożytej energii. - Przez rok trenowałem zapasy, bo na podwórku była moda na sporty walki. Potem otworzono szkołę o profilu sportowym z klasami koszykówki no i po szóstej klasie zadecydowałem, że się tam przeniosę. Nie byłem wysoki, bo po skończeniu podstawówki miałem 174 cm wzrostu, ale to mi nie przeszkadzało. Nikt mnie za rączkę nie przyprowadził ani do hali zapaśniczej, ani też na trening koszykówki. Sam chciałem, bo rozpierała mnie energia. Może mam ten sport w genach, bo moja mama grała w pierwszej lidze ping ponga - wspomina koszykarz Włocławka.

Zdaniem Pluty sumienność i podejście do życia wpojone przez pierwszego trenera koszykówki Bogusława Mola to klucz do długiej i udanej kariery. - Wszystkim szkoleniowcom, z którymi pracowałem, zawdzięczam wiele. Najbardziej jednak doceniam pierwszego trenera Bogusława Mola, który uczył nas nie tylko podstaw gry w koszykówkę, ale i podejścia do życia: sumienności i rzetelności. Drugim trenerem, o którym mogę powiedzieć, że to mój najlepszy szkoleniowiec w karierze zawodowej, jest Andrej Urlep. Ciężko trenowaliśmy u Urlepa w sezonie 2002/2003 i choć miałem kilka razy z trenerem "na pieńku", to zawsze się dogadywaliśmy i myślę, ze darzymy się wzajemnym szacunkiem - powiedział zawodnik Anwilu, który po udanych meczach w eliminacjach do mistrzostw Europy w 1997 roku został gwiazdą reprezentacji, a dziennikarze po jednym ze zwycięskich meczów nazwali go "Księciem Wałbrzycha".

Andrzejowi Plucie trudno wybrać jeden, najbardziej pamiętny moment w karierze, ale nieustannie wraca do ćwierćfinału ME w 1997 roku w Hiszpanii. Polacy prowadzili z Grekami i byli o krok od awansu do półfinału, ale ostatecznie, po błędach w końcówce, musieli uznać wyższość rywali. - Powinienem wymienić przede wszystkim jakiś największy sukces w karierze, ale ja cały czas myślę o ćwierćfinale z Grekami w mistrzostwach Europy w 1997 roku. Wówczas był ogromny niedosyt, ale teraz, po tylu latach, widzę jak byliśmy blisko i jeszcze bardziej mi żal tamtego meczu. Wspaniałych momentów było wiele - mistrzostwo z Anwilem Włocławek w 2003 roku pod okiem Urlepa po morderczym, długim sezonie, mistrzostwo z Prokomem w następnym roku. Mam nadzieję, że to nie koniec sukcesów... - dodał Andrzej Pluta, który z powodzeniem grał nie tylko w Polsce, ale i lidze francuskiej.

Źródło artykułu: