Jestem typowym egzekutorem - rozmowa z Goranem Vrbancem, graczem AZS Koszalin

Goran Vrbanc bardzo pozytywnie nastawia się na nadchodzące rozgrywki i wspólną grę z Qyntelem Woodsem. - Pokażemy na co nas stać! - zapowiada chorwacki strzelec.

[b]

Karol Wasiek: Jak to się stało, że trafiłeś do Koszalina? Dlaczego akurat zdecydowałeś się wybrać ten klub?[/b]

Goran Vrbanc: Nie ukrywam, że od już dłuższego czasu słyszałem wiele dobrego o polskiej koszykówce. Na dodatek trenerem AZS-u Koszalin jest Igor Milicić, którego bardzo dobrze znam. Gdy z nim rozmawiałem, to on w bardzo rzetelny sposób przedstawił mi całą sytuację. Powiedział mi, jak to wszystko będzie wyglądało. Zaufałem mu i dlatego tak naprawdę pojawiłem się w Koszalinie.

Graliście razem w Chorwacji?

- To dosyć ciekawa historia. Igora Milicicia pamiętam z czasów gry dla Croatia Line Rijeka. Ja wówczas byłem młodym chłopakiem, a on już wówczas stawiał pierwsze kroki w zawodowym baskecie. Pamiętam, że wtedy zapowiadał się na bardzo dobrego gracza. W Rijece nie był jednak długo, bo po roku przeniósł się do Splitu.

[ad=rectangle]
Długo musiał cię trener namawiać do przejścia do AZS Koszalin?

- Nie, ponieważ ja znałem wcześniej reprezentantów Polski. Rywalizowałem przeciwko Polsce, gdy grałem w kadrze Chorwacji. Już wówczas wiele pozytywów słyszałem na temat waszego kraju. Pomyślałem sobie, czemu mam nie skorzystać z takiej oferty?

Do Koszalina trafiłeś z BC Lietkabelis. Jak oceniasz sezon w swoim wykonaniu na Litwie?

- Do drużyny dołączyłem w trakcie rozgrywek. Jak przyszedłem, to znajdowaliśmy się na ostatnim miejscu w tabeli. Doszedł do nas jeszcze jeden zawodnik i zaczęliśmy się piąć w górę. Byliśmy bardzo blisko osiągnięcia play-offów. Mimo wszystko będę bardzo miło wspominał mój pobyt na Litwie.

Goran Vrbanc: Z Woodsem stworzymy super duet
Goran Vrbanc: Z Woodsem stworzymy super duet

W Koszalinie masz pełnić rolę egzekutora?

- Tak i muszę ci powiedzieć, że w takiej roli czuję się najlepiej. Gdy po raz pierwszy rozmawiałem z trenerem Miliciciem, to on od razu mi powiedział, że widzi mnie jako klasycznego strzelca. Podobnie zresztą grałem na Litwie. Oczywiście rozmawialiśmy także o innych aspektach, ale głównie mam się skupić na egzekucji.

Słowo "lider" dobrze do ciebie pasuje?

- Niekoniecznie. Powiem więcej - nie lubię jak ktoś mnie nazywa liderem. Ja skupiam się na tym, żeby pomóc zespołowi w odnoszeniu zwycięstw. Nie jestem boiskowym egoistą. Mówiłem co prawda, że jestem egzekutorem, ale jeśli trener będzie widział mnie w innej roli, to się dostosuje. Nie ma dla mnie problemu.

To co możesz jeszcze dać tej drużynie?

- Myślę, że niewielu o tym mówi, ale ja całkiem nieźle pracuję także w strefie defensywnej. Chcę wszystkim udowodnić, że nie jestem jednowymiarowym graczem (śmiech)

Qyntel Woods - jego chyba dobrze pamiętasz z parkietów Euroligi...

- O tak! Kiedy ja grałem w Cibonie Zagrzeb, to on wówczas reprezentował barwy Olympiacosu Pireus. Muszę powiedzieć, że jak usłyszałem, iż będę grał z nim w jednej drużynie, to bardzo się ucieszyłem. Wydaje mi się, że możemy stworzyć bardzo udany duet na parkietach polskiej ligi. On świetnie penetruje, co powoduje, że jest sporo miejsca na obwodzie, a mi to bardzo odpowiada. Pokażemy na co nas stać! (śmiech).

Źródło artykułu: