Wilt Chamberlain - milioner i kobieciarz cz. I
Wilt najbardziej przyjaźnił się z czterema chłopakami z sąsiedztwa: Tommym Fitzhughem, Marty Hughesem, Howardem Johnsonem oraz Vincem Millerem. Paczka spędzała mnóstwo czasu w centrum rekreacyjnym Haddington, gdzie można było nauczyć się podstaw gier zespołowych. Młodzieńcy latem trenowali na świeżym powietrzu, a zimą w hali. Co ciekawe, najbardziej spodobała im się koszykówka, którą Chamberlain do niedawna uważał za sport dla mięczaków. W wieku trzynastu lat postanowił jednak sobie, że w końcu osiągnie poziom pozwalający mu przejść na zawodowstwo. Wilt jako uczeń gimnazjum im. Williama Shoemakera dostał się wraz z wszystkimi kumplami do szkolnej drużyny basketu. Pierwsza wzmianka o jego wyczynach na parkiecie pochodzi z 1951 roku, ale wówczas jeszcze chłopak nie zapowiadał się na gwiazdę profesjonalnej ligi. Ze względu na wysoki wzrost i problemy z przebywaniem w niskich pomieszczeniach dorobił się ksywki "Dippy", oznaczającej zdrobniale "nurka". - Kiedy był jeszcze w gimnazjum, przychodził na nasze treningi - wspomina Mel Brodsky, uczący się wtedy w liceum Overbrook High School. - Trener Cozen pozwalał mu nas odwiedzać. Pamiętam, że Wilt był dostatecznie wysoki, żeby wykonać wsad, ale nie miał pojęcia jak to zrobić. Umieraliśmy ze śmiechu, kiedy uczył go tego mający nieco ponad metr osiemdziesiąt Harold Lear.
Chamberlain już jako młody chłopak posiadał cechę właściwą dla większości sportowców - nienawidził przegrywać. Nie ważne, czy grał w domino, warcaby, karty, tenisa czy siatkówkę. Musiał być najlepszy i koniec. Inaczej się wściekał. - Kiedy przegrywał, rzucał karty na stół - wspomina Bob Billings. - "Dippy" był konkurencyjny, ale w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uwielbiał wszystkim opowiadać o swoich bezapelacyjnych zwycięstwach. Powtarzał: "rozniosłem go w tenisa, rozniosłem go w bilard, zniszczyłem go". Barbara także opisuje swojego brata jako chłopaka, który chciał być we wszystkim najlepszy: - To wykraczało daleko poza koszykówkę. Jeśli w jakiejś dziedzinie nie czuł się najlepiej, pragnął się doskonalić.
Młody koszykarz kochał przygody. Tuż przed podjęciem nauki w liceum wraz z kumplami zatrudnił się w kuchni w obozowisku w Górach Pococo, około 150 kilometrów od Filadelfii. Robota nie należała do łatwych i przyjemnych, gdyż harowało się po dwanaście godzin dziennie w pomieszczeniu bez klimatyzacji. - Mieliśmy na wyposażeniu zmywarki, ale najpierw trzeba było zanurzyć talerz w wodzie i zeskrobać z niego resztki jedzenia - opowiada Tommy Fitzhugh. - Będąc już mokrym od potu, pochyliłem się nad wanną, a Wilt wylał mi na plecy szklankę lodowatej wody. Doznałem szoku, ale dla niego było to szalenie zabawne. Później on pochylił się nad wanną. Bez zastanowienia chwyciłem więc dzbanek zimnej wody i oblałem go nią. Wtedy nie było mu już do śmiechu. Wkurzył się, chwycił mnie i wepchnął do wanny. Podłoga była śliska, więc nasza walka musiała wyglądać bardzo zabawnie. W końcu kucharz "Sparky" usłyszał hałas i przybiegł nas rozdzielić. Podaliśmy sobie dłonie, ale potem przez długi czas patrzeliśmy na siebie spode łba.
Niedługo po incydencie z wanną, Wilt wraz z innym kumplem został zwolniony z pracy w obozowisku. - Chamberlain, zabieraj swoje rzeczy i wynocha - powiedział do niego "Sparky". Jak się później okazało, asystent szefa podczas nocnego patrolu zauważył dwóch wysokich chłopaków, przebywających w namiocie zamieszkiwanym przez dziewczyny. Obaj uciekli, lecz koszykarski wzrost tajemniczych jegomościów nie pozostawiał wątpliwości kierownikowi. Na opowieści o podbojach miłosnych późniejszego gwiazdora NBA przyjdzie jeszcze czas, ale należy dodać, iż we wczesnej młodości Wilt nie cieszył się zbytnim zainteresowaniem płci pięknej. - Każda pewnie zadawała sobie pytanie: "kto by się chciał umówić z tym wysokim chudzielcem?" - wspomina Al Correll, znajomy "Dippy'ego".
Chamberlain chodził do centrum rekreacyjnego Haddington nie tylko trenować. Lubił po prostu patrzeć jak grają starsi zawodnicy, zapowiadający się na co najmniej lokalne gwiazdy. Chłopak podziwiał Harolda Leara, Jackiego Moore'a, i Johna Chaneya. - Niektórzy z jego z przyjaciół z dzieciństwa często powtarzali, iż Wilt był bardzo dojrzały jak na swój wiek - wspomina Barbara. - Było tak prawdopodobnie dlatego, że grał w wielu drużynach, często ze starszymi chłopakami. No i w końcu już w wieku trzynastu lat zdecydował, że basket będzie jego sposobem na życie.Koniec części pierwszej. Kolejna już w najbliższy piątek.
Bibliografia: Sports Illustrated, Robert Cherry - Wilt, larger than life, Matt Doeden - Wilt Chamberlain, The Philadelphia Inquirer, Philadelphia Daily News.
PS. Zapraszam do lektury mojego najnowszego tekstu z cyklu "Gwiazdy od kuchni", poświęconego skrzydłowemu Los Angeles Clippers - Blake'owi Griffinowi.