W Lublinie pachniało sensacją - relacja z meczu AZS UMCS Lublin - Energa Toruń
Dobra końcówka i świetny występ Aleksandry Pawlak dały Enerdze pierwsze zwycięstwo. Beniaminek jednak przysporzył jej sporo problemów do końca licząc się w walce o wygraną.
Gdy wydawało się, że przyjezdne wyraźnie przeważają, bo coraz odważniej Aleksandra Pawlak trener Elmedin Omanić wziął przerwę, a zaraz później nastąpił… kompletny impas. Drużyna z grodu Kopernika popełniała fatalne, proste błędy. Traciła piłkę w sytuacjach, kiedy nikt nie zagrażał. Lublinianki dostały więc wiatr w żagle, doprowadzając w konsekwencji do wyrównania. Mało tego, jeszcze zanim nastała długa pauza przechyliły szalę zwycięstwa i pachniało sensacją. Wtedy pozytywną kartę zapisała Aldona Morawiec. Wspierała ją Aneta Kotnis.
Popularne Katarzynki otrząsnęły się po zmianie stron. Tradycyjnie opierały odpowiedzialność o Pawlak, którą uzupełniała Małgorzata Misiuk. Ulubienice publiczności wciąż dotrzymywały kroku za sprawą wspominanej Morawiec, lecz zaczynało brakować im atutów oraz dokładności.
Mimo tego ambitnie walczyły, nadrabiając w ten sposób inne niedociągnięcia. Podczas decydującej batalii uaktywniła się Chelsea Poppens, przysparzając kłopotów toruńskiej defensywie.
Nawet parę sekund przed końcem nic nie było pewne. Dopiero trafione rzuty osobiste Rebekki Harris wyjaśniły wszystko. Oponent odpowiedział tylko "strzałem" za dwa.
Pszczółka AZS UMCS Lublin - Energa Toruń 71:72 (14:22, 22:9, 17:23, 18:18)
AZS UMCS: Morawiec 19, Poppens 13, Skwara 12, Kotnis 11, Luburgh 10, Skrzecz 3, Trzeciak 1.
Energa: Pawlak 29, Reid 13, Harris 9, Jackson 8, Misiuk 7, Suknarowska 5, Velinović 1.