W sobotę stargardzianie pokonali Astorię Bydgoszcz 67:49. Nie był to efektowny mecz, lecz kibice mogli cieszyć się z pierwszego "domowego" zwycięstwa. - To bardzo ważne, bo chcemy u siebie wygrywać jak najwięcej. Tym bardziej, że w pierwszej rundzie gramy tych meczów niewiele. Cieszy wysoka wygrana, aczkolwiek początek był trochę nerwowy. Pierwszy mecz przed własną publicznością o punkty, ale powinniśmy być z niego zadowoleni - przekonuje Łukasz Żytko. - Styl jest do dopracowania. Najważniejsze, że mamy punkty. Wiem, że z zeszłego sezonu kibice w Stargardzie mogą mieć deficyt zwycięstw, ale my postaramy się ich dostarczyć - dodaje.
[ad=rectangle]
Gospodarze źle rozpoczęli sobotnie spotkanie, długo nie potrafili odnaleźć właściwego rytmu w ataku. Rozkręcili się dopiero w drugiej kwarcie. Z czego wynikał ten trudny początek? - Przeciwnik wyszedł dość agresywnie. Nam trochę wdał się brak odpowiedzialności, wzięcia na siebie ciężaru gry i spokoju. Trochę było niecelnych rzutów. Myślę, że mimo wszystko na początku brakowało łatwych pozycji. Z upływem czasu emocje opadały i grało nam się coraz lepiej - ocenia Żytko.
W pierwszych dwóch meczach sezonu oraz w okresie przygotowawczym zespół z Pomorza Zachodniego pokazał, że doświadczenie startowej piątki odgrywa istotny wpływ w kluczowych momentach. Spójnia potrafi radzić sobie w wyrównanych końcówkach, czy zareagować, gdy rywal ucieknie jej na kilka punktów. - Musimy to wykorzystywać i będzie to nasz atut. To się jednak wiąże z faktem, że młodzi muszą nas naciskać na treningach i nie patrzyć, że my jesteśmy wiekowi. Oni muszą nas wspomagać. Mamy fajnych chłopaków ze Stargardu, także myślę, że oni też odgrywają dużą i znaczącą rolę - twierdzi nasz rozmówca.
Jego forma również rośnie. Dobrze zaprezentował się w ostatnich przedsezonowych grach, a w sobotę zdobył 11 punktów. W przeszłości Łukasz Żytko był dla Spójni trudny do zatrzymania, szczególnie w kluczowych momentach spotkań. Teraz podobną różnicę zawodnik robi grając dla stargardzkiej ekipy. - Dziękuję za te słowa. Wiem, że stać mnie na dużo więcej. Trochę się zmagałem przez trzy tygodnie z kontuzją. Już jest coraz lepiej. Nie przepracowałem okresu przygotowawczego tak, jakbym chciał, ale myślę, że sezon jest na tyle długi, że z każdym meczem będzie coraz lepiej i na treningach tą formę doszlifuję. Trochę mi doskwierała kontuzja. Trenowałem, ale z bólem, oszczędzałem nogę. Teraz już nie ma po tej kontuzji śladu i myślę, że będzie jeszcze lepiej - wyjaśnia.
Co skłoniło byłego koszykarza między innymi Polskiego Cukru Toruń, czy Noteci Inowrocław do zasilenia szeregów Spójni Stargard Szczeciński? Ważną postacią była osoba szkoleniowca, z którym rozgrywający kilkukrotnie już współpracował. - Trener Krutikow zna mnie bardzo dobrze. Wie, czego można ode mnie oczekiwać, jaki poziom jestem w stanie i co mogę mu w grze zaproponować. Ja trenera też znam i jest to główną przyczyną, że podpisałem kontrakt ze Spójnią. Także były rozmowy z panią prezes i prezesem Grudzińskim, i zapewnienia, że klub idzie w dobrą stronę, czyli cały czas będzie progres. To nie będzie granie o utrzymanie. Skład też miał duże znaczenie. Zawodnicy, którzy są w tym zespole są w stanie grać na fajnym poziomie i to też było istotnym czynnikiem - wylicza.
Jakim zatem trenerem jest Aleksander Krutikow w opinii Łukasza Żytki? - To doświadczony trener. Ma charakter i ja takich trenerów lubię i szanuję. Ciężką pracą na treningach będę starał się udowodnić i podziękować trenerowi za to, że skierował się w moją stronę.