Przed rokiem przygraniczna drużyna zajęła pierwsze miejsce w swojej grupie i przeszła kolejne etapy, aby znaleźć się w najlepszej ósemce rozgrywek na zapleczu Euroligi. - Dzisiejszy Turów ma więcej utalentowanych graczy dysponujących większym potencjałem. Ale z kolei ci z ubiegłego sezonu mieli więcej doświadczenia. Z tym zespołem, który teraz mam, czeka mnie jeszcze wiele pracy. Czekam aby moi zawodnicy dorośli. By grali konsekwentnie przez 40 minut i cały czas, a nie tylko fragmentami, pokazywali pełnię swoich możliwości - powiedział na łamach "Przeglądu Sportowego" Saso Filipovski, który dodał, iż nie ma możliwości, by kilku graczy wymienić na lepszych.
Przypominamy, iż PGE Turów w Pucharze Europy zmierzy się z niemieckim Brose Baskets Bamberg, belgijskim Spirou Basket Charleroi, gdzie na co dzień trenerem jest Drażen Anzulović, dobry kolega Filipovskiego, a Crvenę Zvezdę prowadzi Svetislav Pesić, który przed rokiem prowadził Dynamo Moskwa i wyeliminował zgorzelecką drużynę w Final Eight.
Wicemistrzowie Polski od poniedziałku przebywają w Niemczech, a już nas wstępie spotkała ich niemiła niespodzianka. Tuż po przekroczeniu granicy autobus z koszykarzami został zatrzymany, a gracze byli długo sprawdzani. Najwięcej komplikacji miał Gorjan Radonjic, który dysponuje dwoma paszportami - serbskim i francuskim, ale po chwili wszystko okazało się w jak najlepszym porządku i zespół udał się do Bambergu.