W sobotę Jeziorowcy przegrali po raz czwarty w tym sezonie. Tym razem lepszy w Tarnobrzegu okazał się beniaminek z Dąbrowy Górniczej. Przede wszystkim znów słabo w obronie zagrali koszykarze z Podkarpacia. - Szkoda przegranego meczu. Broniliśmy słabo. Daliśmy sobie rzucić we własnej hali 109 punktów. Mobilizuję zawodników, mówię im, a oni kiwają głową, że rozumieją, a wychodzą na parkiet i nic się nie zmienia. W ataku było dobrze, ale obrona była kiepska. Jak w Lublinie była dobra defensywa, to szwankował atak. Będziemy grać dalej, walczyć i starać się sprawiać dobre wrażenie - powiedział opiekun Jeziora Zbigniew Pyszniak.
[ad=rectangle]
Drużynie potrzebne są bardzo szybko wzmocnienia. Właściwie od samego początku szkoleniowiec klubu z Tarnobrzega rotuje i gra właściwie siedmioma zawodnikami. Jak twierdzi klubu nie stać na ogranych graczy, którzy mają zbyt wysokie wymagania finansowe. - Powiem szczerze, że wiemy od początku, że potrzebujemy wzmocnień. Rozglądamy się za jakimś młodym, wysokim Polakiem. Rzeczywistość jest jaka jest. Za zawodnika dobrego ceny są zaporowe. Wiemy, że trzeba nam minimum jednego gracza. Finanse są jakie są. Zadłużać klubu nie będę, jestem postawiony do ściany. Skleiliśmy taki zespół, na jaki nas było stać - dodał.
Cały sezon nie da się grać tak okrojonym składem. Co prawda to dopiero czwarta kolejka, ale z biegiem czasu będzie przychodziło zmęczenie, a nawet i jakieś drobne urazy. Jeśli prezes i jednocześnie trener Jeziorowców nie wzmocni składu, to w trakcie sezonu może być jeden wielki dramat. - Miejmy nadzieję, że urazów nie będzie. Czego ode mnie się oczekuje? Jak się ma na talerzu pusto, co można zrobić. Nie wiem jak będzie, może będzie taka sytuacja, że przez cały sezon będziemy przegrywali. Uważam, że stać nas na zwycięstwo z lepszymi zespołami. Niektórzy muszą dorosnąć do gry w obronie. Trzeba zacząć grać lepiej w defensywie, bo w ataku jest dobrze. Czasami niektórzy udają, że bronią - zakończył Zbigniew Pyszniak.