Dla podopiecznych Tomasza Jankowskiego przedświąteczne spotkanie było bardzo ważnym sprawdzianem, gdyż wszyscy na Kociewiu niewątpliwie zdawali sobie sprawę, że szczecinianie są w zasięgu Polpharmy. Mecz od początku nie układał się jednak po myśli Farmaceutów, a jako pierwsi nawet 8 punktów przewagi osiągnęli goście. Kociewskie Diabły jednak się nie poddały i po koncertowej 3. kwarcie prowadzeni przez Jessiego Sappa i Evana Ravenela przypieczętowali swój czwarty triumf w tegorocznych rozgrywkach. Tego dnia również Polacy dołożyli cegiełkę do wygranej swojej drużyny.
[ad=rectangle]
- Wiedzieliśmy, że Wilki Morskie to mocna drużyna, gdyż ma dobrych obcokrajowców i naprawdę dobrych Polaków. Trzeba też przyznać, że zagrali solidny basket - komplementuje rywala Grzegorz Kukiełka, zdobywca 8 punktów i 7 zbiórek dla biało-niebieskich. - Dobrze, że nie zwątpiliśmy, gdy prowadzili już 8 punktami, tylko po przerwie zagraliśmy bardzo dobre zawody, a co najważniejsze nie odpuściliśmy, no i udało się wygrać - dodaje zadowolony.
Gospodarze sobotniego pojedynku mieli nieco ułatwione zadanie pod nieobecność Darrella Harrisa. Czy w związku z absencją gracza zza oceanu zmieniła się ich taktyka?
- Wiedzieliśmy, że nie będzie Harrisa i chcieliśmy też trochę grać pod kosz - mówi Kukiełka. - Nie mieli przecież nikogo takiego, kto jest liderem w zbiórkach i robi double-double w każdym meczu. Dlatego też było takie założenie, aby grać pod kosz, albo ewentualnie zacieśniać i rzucać - analizuje.
Teraz przed starogardzianami kolejna bardzo trudna seria pojedynków, gdyż jeszcze w starym roku zmierzą się na wyjeździe Treflem Sopot, a w pierwszym noworocznym starciu podejmą Stelmet Zielona Góra.
- Najważniejsze, aby w takich spotkaniach walczyć i zostawiać serce na parkiecie, a potem zobaczymy jak to będzie - podkreśla Grzegorz Kukiełka.