Trwa fatalna seria Twardych Pierników. Podopieczni Miliji Bogicevicia fatalnie prezentują się w ostatnim czasie. Po trzynastu spotkaniach w Tauron Basket beniaminek z Torunia zajmuje dopiero 12. miejsce w tabeli. Takiego obrotu spraw nikt nie spodziewał się w Grodzie Kopernika.
[ad=rectangle]
W poniedziałek Polski Cukier Toruń poniósł siódmą porażkę z rzędu. Goście fatalnie rozpoczęli poniedziałkowe zawody w Słupsku - po pierwszej połowie przegrywali 30:42.
- Na początku mieliśmy wielkie problemy ze zbiórką w defensywie. Pozwoliliśmy gospodarzom zebrać 11 piłek, z czego zdobyli 12 oczek. Zresztą Energa Czarni na przerwę schodzili z prowadzeniem 12-punktowym. Na dodatek w pierwszej połowie fatalną skuteczność zaprezentowali nasi obwodowi gracze - Franklin i Corbett. Nie trafiali oni z wolnych pozycji. Później odzyskaliśmy kontrolę nad tablicami i momentalnie wróciliśmy do gry - mówił Milija Bogicević, opiekun Polskiego Cukru Toruń.
Po wznowieniu gry ekipa z Torunia zaczęła prezentować się lepiej. Słupszczanie nie zanotowali co prawda tak długiego kryzysu, ale na początku ostatniej kwarty stracili prowadzenie. Polski Cukier był w gazie i wydawało się, że może się pokusić o przerwanie złej passy. Zwłaszcza że dobrze spisywali się LaMarshall Corbett i Sean Denison.
- Myślę, że dopiero od trzeciej kwarty zaczęliśmy grać w koszykówkę. Tak powinniśmy grać zawsze Wcześniej prezentowaliśmy się bardzo kiepsko - dodał serbski szkoleniowiec.
Pomimo bardzo ambitnej gonitwy nie udało się ostatecznie wygrać w Słupsku. Dla Polskiego Cukru była to już dziesiąta porażka w tym sezonie. - Za często przydarzają się nam przestoje w grze. Musimy nad tym popracować - podsumował Bogicević.