Po spotkaniu Marcin Dutkiewicz podkreślał, że takie sytuacje (kiedy najlepszy gracz drużyny wypada) powodują, że inni zawodnicy biorą na siebie ciężar odpowiedzialność. Gracz Trefla przytoczył także sytuację z sezonu 2012/2013. Wówczas reprezentował on barwy Energi Czarnych Słupsk i jego zespół w ćwierćfinale rywalizował ze Stelmetem Zielona Góra. Działacze zawiesili Waltera Hodge'a, a mimo wszystko ekipa z Winnego Grodu wygrała spotkanie, w którym nie było Portorykańczyka.
[ad=rectangle]
- Tak to właśnie jest kiedy wypada najważniejszy zawodnik w zespole. Wówczas inni się podwójnie motywują i zaczynają grać o wiele lepiej. Pamiętam sytuację z sezonu 2012/2013, kiedy Hodge został zawieszony w play-offach. Wówczas zespół świetnie zareagował - Kamil Chanas wyszedł z ławki i rzucił 17 punktów - mówił Dutkiewicz.
W poniedziałek on i jego koledzy sprawili, że kibice Trefla do samego końca musieli "drżeć" o wynik. W Ergo Arenie emocje trwały 45 minut, po których zadowoleni mogli być koszykarze Trefla Sopot, którzy choć roztrwonili 15-punktowe prowadzenie z trzeciej kwarty, to ostatecznie triumfowali 119:115.
- Na szczęście wygraliśmy ten mecz, ale to trzeba o tym spotkaniu jak najszybciej zapomnieć. To był szalony mecz, który nastawiony był przede wszystkim na ofensywę, ale nie ma co ukrywać, że nie o to nam chodziło w tym spotkaniu. Możemy sobie tylko pluć w brodę, że nie zakończyliśmy tego wcześniej. Powinniśmy to zrobić już po 20 minutach - zauważył Dutkiewicz.
- Trener miał do nas pretensje po meczu, bo nie wywiązaliśmy się z jego założeń. Daliśmy sobie narzucić ich styl gry. Goście seryjnie trafiali za trzy, na dodatek wyprowadzali kontrataki - ocenił zawodnik Trefla Sopot.