Takiego scenariusza meczu pomiędzy MKS-em Dąbrowa Górnicza i Asseco Gdynia nie przewidziałby nawet sam Alfred Hitchcock. Gdynianie zdecydowanie lepiej weszli w mecz, po niespełna czterech minutach prowadzili 10:0 i następnie kontrolowali przebieg spotkania. Po trzech kwartach prowadzili 15 punktami i wydawało się, że tylko kataklizm może Asseco odebrać zwycięstwo.
[ad=rectangle]
MKS Dąbrowa Górnicza rzucił się do odrabiania strat. Zagłębiacy, niesieni dopingiem miejscowej publiczności, ostatnią część gry otworzyli serią 19:2 i na cztery minuty przed końcem starcia po raz pierwszy wyszli na prowadzenie. - W pewnym momencie uwierzyliśmy w to, że wygraliśmy ten mecz i stanęliśmy zarówno w obronie, jak i w ataku. Zespół z Dąbrowy Górniczej wykorzystał to - powiedział David Dedek.
30 minut dobrej gry to to zbyt mało, by w Tauron Basket Lidze odnieść zwycięstwo. Zwłaszcza, że MKS Dąbrowa Górnicza na swoim terenie jest niezwykle waleczną drużyną. W ostatnim domowym starciu dąbrowianie pokonali Śląsk Wrocław, choć na 66 sekund przed końcem przegrywali 5 punktami. W decydującej kwarcie bolączką gdynian były błędy w ofensywie. - Gratuluję przeciwnikom. Graliśmy dobrze przez 30 minut, ale w ostatniej kwarcie straciliśmy przewagę. Pozwoliliśmy sobie na zbyt dużo błędów w ataku. Jeśli chcemy wygrywać mecze, to nie możemy sobie na takie błędy pozwolić. To była przyczyna naszej porażki - ocenił Dedek.
Asseco Gdynia to najmłodszy zespół w lidze i zdaniem szkoleniowca porażka z Zagłębiakami jest ceną ogrywania młodych zawodników. - Nie ma co dużo gadać, w ostatniej kwarcie po prostu troszkę spanikowaliśmy, ale niestety jest to cena tego, że mamy młody zespół. Licząc zawodników, którzy wchodzą na boisko, to mamy najmłodszy skład w lidze. Dajemy szansę zawodnikom, ale wychodzi brak doświadczenia. To jest cena ogrywania młodych - stwierdził Dedek.
Poniżej oczekiwań spisał się A.J. Walton. Amerykański rozgrywający zdobył zaledwie 4 punkty i trafił dwa z dziesięciu rzutów z gry. - A.J. Walton starał się na tyle, na ile jest w stanie pomóc zawodnikom w organizacji gry. Miał trochę problemów, bo szybko złapał przewinienia i większość meczu przesiedział na ławce. To wpłynęło też na końcowy wynik, gdyż w końcówce meczu nie był on w takiej grze, jak byłby w normalnych okolicznościach - zakończył szkoleniowiec Asseco Gdynia.