Ostatnie bastiony TBL - Śląsk i Stelmet niepokonani na własnym terenie

Śląsk Wrocław i Stelmet Zielona Góra to dwa zespoły, które do tej pory pozostają niepokonane na własnym parkiecie w obecnym sezonie TBL.

Mateusz Zborowski
Mateusz Zborowski
Za nami 14 kolejek sezonu 2014/15 w Tauron Basket Lidze. Jeszcze przed meczem PGE Turowa Zgorzelec z Treflem Sopot wydawało się, że mistrzowie Polski dopiszą kolejne zwycięstwo do swojego imponującego bilansu 13 wygranych z rzędu, ale po emocjonującej końcówce lepsi okazali się koszykarze Dariusa Maskoliunasa, którzy tym samym przerwali serię PGE Turowa i odczarowali halę w Zgorzelcu. Podobnie jak drużyna Rosy Radom, która po raz pierwszy w tym sezonie poległa w swojej hali z Energą Czarnymi Słupsk. Tym samym ostatnimi niepokonanymi zespołami na własnym parkiecie pozostały ekipy Śląska Wrocław i Stelmetu Zielona Góra.
Koszykarze Emila Rajkovicia są rewelacją obecnych rozgrywek. Z hali Orbita zrobili twierdzę nie do zdobycia, w której przegrały już w tym sezonie drużyny Stelmetu, Anwilu Włocławek czy ostatnio AZS-u Koszalin. Przed własną publicznością zawodnicy Śląska notują bilans 8-0 i na pewno utrzyma się on do końca pierwszej części sezonu zasadniczego, ponieważ ostatni mecz w rundzie wrocławianie rozegrają w Gdyni z miejscowym Asseco. W stolicy Dolnego Śląska ponownie odżywa moda na koszykówkę, a wiara w sukcesy Śląska została wlana w kibiców wraz z dobrą postawą osiąganą na parkiecie. Dodatkowo włodarze drużyny WKS-u korygują niedociągnięcia w składzie, co pokazuje chociażby przyjście do drużyny Vuka Radivojevicia. To powoduje, że Śląsk staje się coraz mocniejszy. Co prawda do rekordu z sezonu 2000/01 kiedy wrocławianie nie przegrali ani jednego spotkania w fazie zasadniczej jeszcze daleko, ale w swojej hali nie mają dla rywali litości, dlatego w Orbicie coraz trudniej znaleźć wolne miejsce.
Drużyny Śląsk i Stelmetu nie doznały porażki na własnym parkiecie Drużyny Śląsk i Stelmetu nie doznały porażki na własnym parkiecie
O tym, że Stelmet Zielona Góra ma duży apetyt na wyrwanie mistrzostwa Polski z rąk PGE Turowa wie każdy kibic w kraju. Janusz Jasiński zrobi wszystko żeby jego koszykarze ponownie sięgnęli po złoto. W tym celu wymienił chociażby Andrzeja Adamka na Saso Filipovskiego i efekty pracy tego drugiego zaczynają być coraz bardziej widoczne. Słoweniec znany z twardej ręki pozbierał do kupy drużynę z Winnego Grodu. Z zespołem pożegnał się Steve Burtt, który miał tendencje do samolubnej gry, ale do drużyny dołączył Russell Robinson. To drugie podejście Amerykanina do zespołu Stelmetu. W ubiegłym sezonie bardzo szybko zrezygnowano z jego usług, ale teraz działacze zrobili rachunek sumienia i stwierdzili, że Robinson może być solidnym uzupełnieniem składu na pozycji rozgrywającego. Tym bardziej, że o jakościowego zmiennika coraz bardziej zabiegał Łukasz Koszarek, którego zdanie z pewnością bardzo się liczy. To spowodowało, że zielonogórzanie znów stali się drużyną, która nie tylko na papierze, ale przede wszystkim na parkiecie staje się postrachem rywali. Weryfikacją siły Filipovskiego i jego koszykarzy będzie zbliżający się mecz z PGE Turowem. Można powiedzieć, że to takie nawiązanie do "świętej wojny" w TBL. Kiedyś takie boje toczyły Śląsk z Anwilem, teraz młodsi kibice rywalizację na szczycie bardziej utożsamiają z drużynami z Zielonej Góry i Zgorzelca.

Czy hale Śląska i Stelmetu mają szansę przetrwać niepokonane do końca sezonu zasadniczego? O taki scenariusz może być ciężko, bo każda przyjezdna drużyna będzie chciała "chwycić za gardło" zespół, który ma miano niepokonanego na własnym parkiecie. Wystarcza gorsza dyspozycja dnia i wszystko się może zdarzyć. Zarówno we Wrocławiu jak i w Zielonej Górze kibice dopingiem mogą w trudnych momentach ponieść swoich ulubieńców, a to niezmiernie ważne.

Czy Śląsk i Stelmet pozostaną niepokonani na własnym parkiecie do końca sezonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×