- Po takim meczu należy złożyć tylko gratulacje zespołowi z Gdyni. My zagraliśmy fatalne zawody. Mieliśmy bardzo słabą skuteczność z gry, co złożyło się na to, że zdobyliśmy zaledwie 60 punktów! - grzmi rozgrywający ekipy z Dolnego Ślaska.
Dla wrocławian była już to czwarta porażka na wyjeździe z rzędu. W ostatniej kolejce ekipa z Dolnego Śląska przegrała z Asseco Gdynia. Żółto-niebiescy sobotni pojedynek rozpoczęli od mocnego uderzenia, od razu, bez żadnych kompleksów, przechodząc do ataku. Wrocławianie natomiast kompletnie przespali pierwszą kwartę.
[ad=rectangle]
- Musimy wrócić do naszej gry z początku sezonu. Wówczas dzieliliśmy się piłką, nasz atak bardzo dobrze funkcjonował i seryjnie wygraliśmy swoje mecze. Trzeba do tego powrócić - dodaje Skibniewski.
Do gry wrocławianie wrócili jednak w drugiej kwarcie. Na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy, wyrównali stan rywalizacji (28:28) i wydawało się, że poukładali swoją grę. Nic jednak bardziej mylnego. W samej końcówce partii znowu dali się bowiem zaskoczyć i po raz kolejny musieli gonić wynik.
- Nie zagraliśmy w ogóle na swoim poziomie. Nie pokazaliśmy tego, co umiemy robić na co dzień. Asseco to skrzętnie wykorzystało. Zagrali bardzo mądrze po obu stronach parkietu i dlatego wygrali - zaznacza z kolei Robert Tomaszek, podkoszowy Śląska.
Wrocławianie mieli olbrzymie problemy na dystansie w sobotnim spotkaniu. Trafili zaledwie pięć z 28 rzutów za linii 6,75 m. Na dodatek mieli tylko dziewięć asyst, co chluby im nie przynosi.