Tylko w jednej statystyce Jezioro Tarnobrzeg było lepsze od PGE Turowa Zgorzelec. Gracze trenera Zbigniewa Pyszniaka popełnili 12 strat, a mistrzowie Polski 13. Na tym pozytywy się jednak kończą. Opiekuna gości martwić może nie tyle sama porażka, co problemy kadrowe. Bez Dominique'a Johnsona, Danylo Kozlova i Kacpra Młynarskiego tylko najwięksi optymiści wierzyli, że ekipa z Podkarpacia podejmie w Zgorzelcu rękawicę. Ostatecznie gospodarze bardzo łatwo odprawili kolejnego rywala.
[ad=rectangle]
- Myślę, że to po prostu to nie był tego dnia dla nas mecz do wygrania. Trzeba się skupić na tym, żeby zwyciężyć w innych spotkaniach w dalszej części sezonu, które są dla nas dużo ważniejsze - przyznał szczerze kapitan Jeziora, Kevin Wysocki.
Niemiec z polskim paszportem nie dostosował się do kolegów i sam popełnił aż sześć strat, czyli połowę tego, co uzbierała jego drużyna. Również skuteczność rzutów z gry pozostawiała wiele do życzenia. Wysocki trafił zaledwie 4 z 14 prób, co w obliczu praktycznie zerowych możliwości rotacji mocno odbiło się na postawie Jeziora i samym wyniku.
- Wiedzieliśmy, że tutaj będzie dla nas bardzo ciężkie starcie. Uważam, że jak przechodziliśmy z obrony do ataku to dobrze graliśmy. Wynik jednak jest, jaki jest - dodał koszykarz Jeziora.
W obliczu braku podstawowych graczy aż 26 minut otrzymał Dawid Morawiec, a ponad 10 minut zagrał Piotr Pandura. Być może w przyszłości zaprocentuje to lepszą postawą młodych graczy, zwłaszcza w obliczu problemów kadrowych. Wiele wskazuje jednak na to, że w starciu z Wikaną Startem Jezioro zagra już w mocniejszym składzie. - To było dla nas ciężkie doświadczenie. Mam nadzieję, że nasze problemy wreszcie się skończą i będziemy mogli się skupić na grze. Kolejny rywal jest w naszym zasięgu i musi go pokonać. O meczu w Zgorzelcu musimy szybko zapomnieć - podsumował podkoszowy Jeziora, Craig Williams.