Podopieczni Wojciecha Wieczorka nie potrafili znaleźć odpowiedzi na świetnie dysponowanego w sobotni wieczór - Jerela Blassingame'a. Na dodatek kontuzji w drugiej kwarcie nabawił się jego vis-a-vis - Ken Brown i goście nie mieli za dużo atutów w starciu z gwiazdą Energi Czarnych. Ostatecznie lider słupszczan zatrzymał się na 21 punktach i sześciu asystach.
[ad=rectangle]
- Największym atutem Energi Czarnych Słupsk była gra na pick&rollu, w których Jerel Blasssingame czuje się znakomicie. Amerykanin rozhulał się rzutami dystansowymi i później robił co chciał. Próbowaliśmy go zatrzymać, ale ta sztuka się nam nie udała - podkreśla Paweł Zmarlak, który w sobotę był jednym z lepszych zawodników w ekipie MKS Dąbrowa. Polak zdobył 16 punktów. Więcej oczek uzbierali jedynie Myles McKay (20) i Dalton Pepper (19).
Goście dość kiepsko rozpoczęli sobotnie zawody. W szesnastej minucie spotkania słupszczanie mieli już osiemnaście punktów więcej na swoim koncie, ale później do głosu doszli dąbrowianie, którzy odrobili większość strat i wydawało się, że pójdą za ciosem. W decydujących momentach nie potrafili jednak zatrzymać wspomnianego wcześniej Blassingame'a oraz Callistusa Eziukwu.
- Naszym założeniem przedmeczowym była gra zespołowa. Uważam, że były dobre momenty w naszym wykonaniu, ale to okazało się za mało na zespół ze Słupska. Uważam, ze zabrakło nieco szczelniejszej defensywy, a także koncentracji w pewnych fragmentach spotkania - komentuje Zmarlak.
Dla MKS Dąbrowa Górnicza była to druga porażka w rzędu. W poprzedniej kolejce dąbrowianie ulegli na własnym parkiecie Stelmetowi Zielona Góra.