Poniedziałkowe spotkanie było bardzo istotne z punktu widzenia walki o play-off. Pewni awansu do najlepszej ósemki nie są jeszcze ani koszykarze Anwilu Włocławek, ani podopieczni Mariusza Niedbalskiego. O ile żółto-czarni wytrzymali presję meczu, to tego nie można powiedzieć o graczach z Włocławka, którzy po raz kolejny w obecnych rozgrywkach zawiedli swoich kibiców oraz zarząd klubu.
[ad=rectangle]
- Tak jest cały sezon. Gdybym miał na to odpowiedź, to myślę, że gralibyśmy już znacznie lepiej. Musimy grać równo przez całe 40 minut. Dobrą energię mamy tylko przez sześć minut. To zdecydowanie za mało! - zaznacza wyraźnie niezadowolony Grzegorz Surmacz, gracz Anwilu Włocławek, który przyznaje, że dobra postawa sopocian nie jest dla niego zaskoczeniem.
- Wszystko robili tak, jak sobie to założyliśmy. Mieliśmy jednak tylko dziesięć minut dobrej obrony. To nieco za mało, jak na tak ważne spotkanie. Bendzius i Michalak trafiali z trudnych pozycji i nam momentalnie odjechali - przyznaje zawodnik z Włocławka.
Różnica klasa widoczna była szczególnie w drugiej kwarcie. Po wyrównanym początku Trefl przeszedł do ofensywy, w której prezentował wiele ciekawych rozwiązań. Do przerwy sopocianie mieli 18 punktów przewagi.
- Byliśmy słabi, szczególnie w pierwszej połowie. 24 punkty zdobyte o wszystkim świadczą. Takie wyniki nie mogą się nam zdarzać. Popełnialiśmy głupie straty. Pamiętam moment, kiedy Trefl w trzy sekundy zdobył cztery punkty. Nie można w ten sposób tracić punktów! Musi być lepsza koncentracja - ocenia Surmacz.
- Porażka mocno nam komplikuje sprawę. Na dodatek rywale, którzy są obok nas w tabeli, mają lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Teraz trzeba wygrać jakiś mecz, w którym kompletnie nie będziemy faworytem. Mówię tutaj o PGE Turowie, czy Stelmecie. Aby zagrać w play-offach, musimy zrobić jakąś niespodziankę - kończy gracz z Włocławka.