Zgorzelczanie dobrze rozpoczęli starcie z francuskim zespołem. Przede wszystkim funkcjonował atak. Vlad-Sorin Moldoveanu, który już w poprzednim starciu miał dobre wejścia z ławki rezerwowych, oraz Damian Kulig grali skutecznie i to za ich sprawą PGE Turów objął prowadzenie i w pewnym momencie miał kilka punktów przewagi nad przeciwnikiem.
Był to dobry sygnał. Zespół Miodraga Rajkovicia popełniał też błędy i miał problem z zatrzymaniem Blake'a Schilba czy Mike'a Greena, ale utrzymywał korzystny rezultat. Tak przynajmniej było do końca pierwszej kwarty. Później mistrzów Polski ogarnęła niespotykana niemoc. Przez ponad 7,5 minuty nasza drużyna waliła głową w mur. Gospodarze próbowali wszystkiego, ale nie potrafili powiększyć swojego dorobku.
[ad=rectangle]
Zgorzelczanie wpadli w ogromne tarapaty. Nie tylko stanęli w miejscu, lecz w dodatku nie zdołali zatrzymać zawodników Gregora Beugnota. Popełniali błędy i wyraźnie się pogubili. Za to Paris Levallois systematycznie i w dobrym tempie powiększało swój dorobek. Goście zaliczyli świetną serię bez straty punktu, wskutek czego objęli prowadzenie, a z czasem nawet odjechali mistrzom Polski. Nadal największe problemy sprawiali Green i Schilb, którzy do przerwy mieli na swoim koncie odpowiednio 13 i 15 punktów.
Dopiero pod koniec pierwszej połowy PGE Turów zdołał przerwać impas. To nie było jednak wielkie przebudzenie, ale udało się zachować szansę na odrobienie strat. Zresztą tuż po wznownieniu gry koszykarze Rajkovicia wzięli się ostro do pracy. Trzeba przyznać, iż zielono-czarni mieli mocne otwarcie i rozbudzili apetyty. Za sprawą Tony'ego Taylora, Michała Chylińskiego i Kuliga, który trafił z dystansu, dystans stopniał do zaledwie dwóch punktów.
Później udało się jeszcze zbliżyć na odległość trzech "oczek", ale zgorzelczanie nie potrafili pójść za ciosem. W końcówce znowu wyhamowali, co wykorzystali goście znad Sekwany. Oni też nie zachwycali, ale "trójki" Maleye N'Doye i Schilba znacząco pogorszyły sytuację naszej drużyny. Niestety, PGE Turów popełniał zbyt wiele błędów i nawet na linii rzutów wolnych się mylił.
W ostatniej odsłonie rozpoczął się wyścig z czasem. Mistrzowie Polski nadal mieli nadzieję na odrobienie strat, ale wychodziło im to przeciętnie. Nawet jeśli się zbliżali, to po chwili Paris Levallois odpowiadało. Dionte Christmas, Schilb czy Green byli na posterunku i nadal powiększali dorobek swojego zespołu. Nieco ponad cztery minuty przed końcem udało się wreszcie wykonać odważniejszy krok. Ekipa Rajkovicia zbliżyła się na odległość sześciu punktów i prezentowała się lepiej od przeciwnika z Francji.
Kiedy Kulig trafił "trójkę" niespełna trzy minuty przed końcem wydawało się, że zgorzelczanie złapali wiatr w żagle. Paris Levallois było już naprawdę blisko, ale wtedy ponownie na drodze stanął Schilb i praktycznie pogrzebał szanse PGE Turowa. Nasz zespół jeszcze walczył, lecz nie był w stanie odrobić strat i po raz drugi 1/8 finału uległ graczom Beugnota.
PGE Turów Zgorzelec - Paris Levallois 78:87 (22:18, 12:26, 15:14, 29:29)
PGE Turów: Moldoveanu 19, Kulig 16, Chyliski 11, Taylor 10, Collins 9, Wright 6, Czyż 5, Dylewicz 2, Karola 0, Jaramaz 0.
Paris Levallois: Schilb 24, Green 21, Christmas 15, Labeyrie 8, Ndoye 7, Ford 6, Jean-Baptiste-Adolphe 4, Oniangue 2, Corosine 0, Lang 0, Sane 0.
Awans: Paris Levallois