Ekipa Dawida Mazura do Gdyni przyjechała bez dwóch bardzo ważnych zawodników - Damiana Jeszke i Filipa Kołakowskiego. - Przyjazd Damiana Jeszke był uzależniony od decyzji prezesa klubu, jak i pierwszego trenera Rosy - Wojciecha Kamińskiego. Akurat przypadł teraz mecz ze Śląskiem Wrocław i on był dla klubu ważniejszy, ponieważ jak wygramy, to prawdopodobnie będziemy w pierwszej "czwórce". Wydaje mi się, że Damian jest bardziej potrzebny we Wrocławiu, niż w Gdyni - mówi nam Mazur.
[ad=rectangle]
- My do tej sprawy podchodzimy bardzo racjonalnie, ponieważ zdajemy sobie sprawę z tego, że tutaj na turnieju większość zawodników z naszej drużyny jest z rocznika 97. Są dwa lata młodsi od pozostałych graczy i doskonale wiemy, gdzie jest nasze miejsce w szeregu - przyznaje opiekun Rosy Radom.
Dla młodych koszykarzy już sam awans do finałów i możliwość zbierania doświadczeń z imprezy o tej randze, jest ogromnym sukcesem. Do Gdyni drużyna pojechała po naukę. - Nasza gra w finałach nie była w planach - śmieje się Mazur. - Zawodnicy bardzo dobrze pracują na treningach, a jak się dobrze pracuje, to się ma wynik. Tylko trzeba być cierpliwym - zaznacza trener.
Damian Jeszke, który udał się z drużyną do Wrocławia, nieco żałuje tego, że nie mógł przyjechać do Gdyni, aby po raz ostatni wystąpić w młodzieżowych rozgrywkach. Na dodatek jego pojedynki z Przemysławem Żołnierewiczem, czy Grzegorzem Kulką byłyby ozdobą tego turnieju.
- Na pewno trochę żałuję, ponieważ jest to mój ostatni młodzieżowy rok i fajnie by było zdobyć jakiś medal. Decyzja zapadła już jakiś czas temu, że jadę z pierwszą drużyna do Wrocławia i ja się z tym musiałem zgodzić - mówi nam Jeszke.
- Jeśli ktoś jest na tyle dobry, to nie musi grać już w rozgrywkach młodzieżowych. Uważam, że Damian Jeszke pokazał już swoją klasę w seniorskiej koszykówce. Niektórzy jego skauci znają już jego nazwisko i spokojnie może grać już na poziomie ekstraklasy - komentuje Dawid Mazur.