Gdynianie swój sukces zawdzięczają przede wszystkim Przemysławowi Żołnierewiczowi, który w turnieju finałowym przeciętnie zdobywał 28,4 punktu na mecz! W finale sopocianie zdołali jednak zatrzymać 20-letniego zawodnika na 21 oczkach. Po meczu sporo mówiło się o tym, że Asseco grało za bardzo indywidualną koszykówkę, która była ustawiona pod Żołnierewicza.
[ad=rectangle]
- Musieliśmy grać tak przez cały turniej. To była taka koszykówka bez taktyki, ale to przyniosło efekt. To nie było tak, że miałem carte-blanche od trenera, ponieważ ja doskonale wiem, co mam zrobić. Starałem się kreować kolegów, ale kończyłem również sam akcje, kiedy miałem przewagę na danej pozycji - mówi nam zawodnik.
Sopocianie bardzo chcieli się zrewanżować gdynianom za porażkę w fazie grupowej. W czwartek Asseco wygrało 67:62. - Jestem zdania, że gdybyśmy jeszcze raz spotkali się z Treflem Sopot, to mógłby być zdecydowanie inny wynik. Na początku spotkania pokazaliśmy, że wiemy jak z nimi rywalizować. Później jednak z czystych pozycji nie trafialiśmy. Piłka nie wpadała do kosza. Trefl wygrał 30 punktami. Ich przewagą była duża rotacja zawodników. Grali cały czas agresywnie, a my sobie na to nie mogliśmy pozwolić - zaznacza Żołnierewicz, który został uznany najlepszym graczem Pomorza.
- Statystyki miałem dobre, ale nie o to chodzi. Liczą się punkty całego zespołu. Uważam, że mogłem zagrać lepiej - szczerze przyznaje gracz.
- Srebro nie smakuje tak samo jak złoto. Mam już dwa złote medale mistrzostw Polski i wiem, jakie to uczucie - ocenia Żołnierewicz.