Piotr Dobrowolski: W pewnym momencie meczu z Rosą, a konkretnie w jego pierwszej połowie, ostro rywalizowałeś z Dannym Gibsonem. Chcieliście coś sobie udowodnić po poprzednim sezonie, gdy występowaliście razem w Śląsku Wrocław?
Paweł Kikowski: Znamy się z zeszłego roku, bardzo się lubiliśmy i na pewno jakaś tam rywalizacja jest. Tym razem to on zdecydowanie ją wygrał, spójrzmy na wynik końcowy.
Jak duży wpływ miała na waszą postawę podróż z Warszawy do Radomia i to, że nie trenowaliście w hali, w której rozgrywaliście mecz?
- Można powiedzieć, że "zakorkowaliśmy się", wyjeżdżając z Warszawy (uśmiech). Nawet prosto z podróży nie powinno się przegrywać tyloma punktami. Można mieć chwilowy, słabszy moment, ale z drugiej strony jesteśmy profesjonalistami i powinniśmy zagrać porządne zawody, a nie to, co pokazaliśmy. Z naszej strony wyglądało to kiepsko, a Rosa wyglądała bardzo dobrze.
[ad=rectangle]
W przekroju całego sezonu w waszym klubie doszło do wielu zmian. To chyba nie miało zbyt dobrego wpływu na osiągane przez was wyniki?
- Było bardzo dużo zmian. To mój drugi sezon u beniaminka, bo w zeszłym roku byłem w Śląsku, który też był drużyną "nową" na tym szczeblu. Również było sporo zmian. Na pewno taka liczba roszad nie służy czystej "chemii" w zespole i czasami człowiek się zastanawia, który gracz jest nowy, czy ten już był, czy nie.
Obecnie zajmujecie dopiero trzynaste miejsce w tabeli...
- Do końca będziemy się starali wygrywać. Może w meczu z Rosą wyglądało to dramatycznie, ale po takim spotkaniu drugie tak słabe już nam się nie przytrafi. Teraz zagramy u siebie z Polpharmą, będziemy walczyć na całego. Nie chcę też podsumowywać sezonu, bo jeszcze się nie skończył, jeszcze kilka kolejek jest. Chcemy zająć jak najwyższe miejsce dla kibiców i dlatego, że jesteśmy profesjonalistami.
Pomimo rozczarowujących rezultatów, na frekwencję nie mogliście narzekać.
- Klub starał się zrobić wszystko, aby ten sezon wyglądał jak najlepiej, aby jak najwięcej kibiców przychodziło na trybuny. Muszę powiedzieć, że byłem bardzo zaskoczony frekwencją na naszych spotkaniach w Szczecinie, i do tej pory przychodzi sporo ludzi. Jest więc duży plus, że ludzie przychodzą, mimo iż nie wygrywaliśmy za często w tym sezonie. Powinniśmy im oddać więcej za to wsparcie.
Na temat waszego dużego budżetu krąży bardzo wiele opinii. Jak odniesiesz się do tych pogłosek?
- Ciężko cokolwiek powiedzieć na ten temat, bo ja nie czuję się jakimś "bogolem". Na pewno ta kwota wydana na licencje była duża, zresztą wystarczy spojrzeć na liczbę transferów. Prezesowi zależało na tym, aby pierwszy sezon w ekstraklasie był jak najlepszy. Będziemy starali się polepszyć nasz bilans, bo tych zwycięstw jest za mało. Będziemy chcieli dać radość kibicom i prezesowi.
Bieżące rozgrywki powoli dobiegają dla was końca. Myślałeś już o tym, co będzie za kilka miesięcy? Zmienisz barwy czy zostaniesz w Szczecinie?
- Cały czas myślę jeszcze o tym sezonie. Nie ma co wróżyć z fusów. Jak będzie coś się działo, to się zobaczy. Póki co jestem w Szczecinie, jestem z tego zadowolony i tak będzie na pewno do końca sezonu.