Marek Łukomski: Często muszę się tłumaczyć znajomym z naszych wysokich zwycięstw

Wydaje się, że piątkowy mecz z King Wilkami Morskimi powinien być bardzo ważny dla drugiego trenera Rosy, pochodzącego ze Szczecina. - Już nie traktuję tych spotkań w sposób szczególny - mówi.

W piątkowy wieczór Rosa "zmiotła" z parkietu King Wilki Morskie, wygrywając różnicą aż 44 punktów (122:78). Wydaje się, że to spotkanie powinno być szczególnie ważne dla Marka Łukomskiego, który pochodzi ze Szczecina. - Gdy występowaliśmy jeszcze w pierwszej lidze i graliśmy z AZS-em Radex Szczecin, wtedy był jakiś dodatkowy dreszczyk emocji i bardziej przeżywałem te mecze. Teraz, już po tych kilku sezonach, podchodzę do tych spotkań dużo spokojniej i traktuję je jako kolejne pojedynki ligowe - powiedział.
[ad=rectangle]
Radomianie pobili kilka rekordów, odnosząc najwyższe zwycięstwo w historii swoich występów w Tauron Basket Lidze, a także notując najbardziej efektowną wygraną w bieżącym sezonie.

- Często muszę się tłumaczyć znajomym ze Szczecina. Zazwyczaj wygrywamy, i to wysoko, a oni pytają mnie, dlaczego tak się dzieje - zdradził drugi trener Rosy, który święta wielkonocne spędził w rodzinnych stronach. - Tuż po meczu wybrałem się w podróż do Szczecina. Już w poniedziałek rano trzeba było jednak wracać, ponieważ mieliśmy zaplanowany trening - podkreślił.

Po piątkowym meczu uśmiech nie schodził z ust Łukomskiego
Po piątkowym meczu uśmiech nie schodził z ust Łukomskiego

Kapitalnie w starciu z beniaminkiem zaprezentował się Mike Taylor, który był bardzo blisko pobicia rekordu, jeśli chodzi o liczbę zdobytych punktów. Czy sztab szkoleniowy, wiedząc o tym fakcie, wydał jakieś szczególne instrukcje Amerykaninowi i jego kolegom? - Nie było żadnych dyspozycji, natomiast wiedzieliśmy, że Mike może pobić rekord McKaya. Miał rzut "za trzy", ale niestety spudłował. Grał jednak tak, aby zdobyć jak najwięcej punktów - odpowiedział Łukomski.

Zawodnicy radomskiego zespołu zanotowali fantastyczną, blisko 83-procentową skuteczność "za dwa". - Na pewno byliśmy zaskoczeni tak wysoką naszą skutecznością - przyznał asystent Wojciecha Kamińskiego.

Nie tylko Taylor zasłużył na słowa uznania. - Świetnie z dystansu dysponowany był "Maja" [Łukasz Majewski-przyp. P.D.], który trafił wszystkie 7 prób, to się rzadko zdarza! Dodatkowo te 4 "trójki" Mike'a w półtorej minuty, gdzieś tam przez ręce rywali trafił po koźle. Trzeba przyznać, że doszła do tego kiepska postawa przeciwników w obronie - zaznaczył nasz rozmówca.

Komentarze (0)