Seria Zastalu przerwana - relacja z meczu Intermarche Zastal Zielona Góra - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź

Zielonogórscy koszykarze zmagania w roku 2008 zakończyli i zarazem drugą rundę I-ligowych rozgrywek rozpoczęli porażką. Podopieczni Tomasza Herkta ulegli ŁKS-owi Łódź, który zwyciężając w Zielonej Górze zrewanżował się za mecz otwierający sezon, w którym przegrał z Zastalem 90:91.

Marcin Jeż
Marcin Jeż

Początek spotkania to przewaga łodzian, którzy po celnym rzucie za dwa Adriana Czerwonki wyszli na prowadzenie 6:2. W piątej minucie meczu ŁKS wygrywał już 10:4. Zielonogórzanie, aby nie tracić jeszcze większego dystansu do przyjezdnych, musieli odrabiać straty. I to też uczynili. Gra ekipy Zastalu znacznie się poprawiła od stanu 6:12. Wówczas podopieczni Tomasza Herkta zdobyli 12 punktów z rzędu, dzięki czemu pierwszą kwartę wygrali 18:12.

Praktycznie przez całe drugie dziesięć minut potyczki gospodarze utrzymywali 4-6 punktowe prowadzenie nad rywalem. Po siedemnastu minutach rywalizacji "Zastalowcy" wygrywali 26:22. Dopiero pod koniec pierwszej połowy zielonogórscy koszykarze zdołali zbudować większą - dwucyfrową przewagę. Tak się stało głównie dzięki Pawłowi Wiekierze, który zdobywając pięć ostatnich punktów w drugiej kwarcie, wyprowadził swoją drużynę na 11-punktowe prowadzenie (33:22).

Kwartę numer trzy mocnym akcentem zainaugurowali gracze Radosława Czerniaka. Łódzcy koszykarze dzięki trafieniu za trzy i dwóm celnym rzutom za dwa, zniwelowali straty do zaledwie czterech "oczek" (33:29). Miejscowi wrócili do gry i w pewnym momencie ich przewaga znów nie była minimalna (46:38). Jednak ostatnie słowo w trzeciej "ćwiartce" należało do teamu z Łodzi, i wynik znów był bliski remisu (46:42).

Im do końca spotkania pozostawało coraz mniej minut, tym łodzianie byli coraz bliżej "dogonienia" Zastalu. Po trafieniu Jakuba Dłuskiego ŁKS i zielonogórzan dzielił już tylko jeden punkt. Od tego momentu zaczęła się "nerwówka". Rezultat był na styku, więc każdy celny rzut mógł zadecydować o czyimś zwycięstwie. W połowie ostatniej odsłony bardzo dobry moment miał Tomasz Nogalski, który w krótkim czasie popisał się dwoma trafieniami zza linii 6,25. Mierzący 192 cm zawodnik, trafiając pierwszą "trójkę" sprawił, że straty łodzian do miejscowych zostały zniwelowane, gdyż wówczas na tablicy świetlnej widniał wynik 50:50. Drugim rzutem Nogalski swojemu zespołowi dał już prowadzenie (51:53). "Zastalowcy" nie odpuszczali i po rzutach osobistych Wiekiery oba teamy miały na swoim koncie po 56 "oczek", a do końcowego gwizdka pozostawały dwie minuty. Na nieszczęście zielonogórskich sympatyków basketu za dwa trafił Dłuski, a chwilę później z niezbyt dogodnej i łatwej pozycji rzutowej kosz Zastalu przedziurawił Grzegorz Mordzak. ŁKS prowadził wówczas 61:56 na 60. sekund przed zakończeniem meczu. Nadzieja w zielonogórskim zespole jednak nie umarła - za trzy nie spudłował Jarosław Kalinowski i było 59:61, kiedy do końca pozostawało już tylko 40 sekund. Po tej "trójce" Zastal jednak nie poszedł za ciosem. Kropkę nad "i" postawił Michał Saran, zdobywając dwa "oczka", doprowadzając tym samym do stanu 59:63. Na jakikolwiek podryw zielonogórzan brakowało już czasu, a mecz zakończył się wynikiem 61:64.

Intermarche Zastal Zielona Góra - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź 61:64 (18:12, 15:10, 13:20, 15:22)

Intermarche Zastal: Wiekiera 21 (2), Wiśniewski 12 (10 zb.), Chodkiewicz 8 (1), Ł. Wilczek 4, Sarzało 3 (1) oraz Kalinowski 9 (1), Wróbel 4, Taberski 0, Olszewski 0, Rajewicz 0, M. Wilczek 0.

ŁKS: Czerwonka 13, Marculewicz 12 (11 zb.), Dłuski 10, Mordzak 5 (1), Trepka 3 oraz Nogalski 12 (4), Morawiec 7 (1), Saran 2, Prostak 0, Kromer 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×