- Nie ma co ukrywać, że powrót do domu jest dla mnie szczególny. Lubię tam wracać i grać w Zielonej Górze. Drugi rok z rzędu gramy z tą drużyną w play-offach. Mamy nadzieję, że podejmiemy rękawicę. Damy z siebie wszystko i zobaczymy, jak to się potoczy - przyznaje Filip Matczak, dla którego jest to drugi sezon w Asseco Gdynia. Młody zawodnik coraz lepiej prezentuje się w barwach żółto-niebieskich. Czy będzie chciał udowodnić działaczom Stelmetu, że się pomylili?
- Ja gram swoje. Nie mam nikomu nic do udowodnienia w Zielonej Górze, staram się rozwijać. Chcę iść do przodu. Cieszę się, że gram dla Asseco, ponieważ jest to świetne miejsce do rozwoju - mówi gracz, którego z perspektywy trybun będzie dopingować rodzina i wielu znajomych.
[ad=rectangle]
- Sporo znajomych będzie w Hali CRS. Moja rodzina będzie mnie dopingować. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w obecnej drużynie Stelmetu Zielona Góra nie ma żadnego wychowanka - dodaje Matczak.
Do ostatniej kolejki ważyły się losy, z kim w pierwszej fazie play-off zmierzy się gdyńskie Asseco. Podopieczni Davida Dedka mieli zagwarantowane siódme miejsce i czekali na swojego rywala. Mógł to być albo PGE Turów Zgorzelec albo Stelmet Zielona Góra. W bezpośrednim pojedynku tych drużyn lepsi okazali się zgorzelczanie, spychając jednocześnie zielonogórzan na drugie miejsce w tabeli i do rywalizacji z Asseco.
- Byliśmy od jakiegoś czasu na siódmym miejscu i wyczekiwaliśmy na tego rywala. Patrzyliśmy, na kogo będziemy mogli trafić. Nie ma znaczenia, czy to PGE Turów, czy Stelmet, bo oba zespoły są bardzo trudne do gry. Warto zwrócić uwagę, że Stelmet jeszcze nie przegrał meczu we własnej hali w tym sezonie. Nie będzie łatwo o wygraną w Winnym Grodzie. Na pewno się im postawimy. Mam nadzieję, że uda się wyszarpać wygraną - komentuje gracz.