Podkarpacka bitwa swoim przebiegiem zaskoczyła chyba wszystkich. Emocji co prawda nie zabrakło, a wszystko za sprawą zawodników PTG Sokoła Łańcut. Podopieczni trenera Dariusza Kaszowskiego po dwóch porażkach u siebie zostali przez większość skreśleni. Zespół pokazał jednak wielki charakter, wygrał dwa razy w Krośnie, a w decydującym o losach całej serii starciu dzielił i rządził. Dominacji Sokoła nie podważa nawet fakt, że ambitnie walczący gracze Miasta Szkła Krosno zniwelowali znaczą część straty. Mądrze grający gospodarze zachowali jednak spokój i mimo przestoju wygrali pewnie 86:78.
- Nerwów było bardzo dużo. Zwłaszcza w końcówce trochę na własne życzenie. Już przeżywaliśmy taki mecz z Krosnem w tym sezonie, że była duża przewaga i wydawać by się mogło pewna wygrana. Potem wszystko się odwracało i w końcówce wygrał rywal. Daleki teraz jestem od tego, że coś tu oceniać. Wielkie emocje, naprawdę coś niesamowitego - powiedział zaraz po awansie szczęśliwy trener Sokoła.
[ad=rectangle]
Atmosfera w hali MOSiR w Łańcucie była godna półfinału. Na wielu meczach ekstraklasy próżno szukać takiego klimatu, jaki panował w środowy wieczór w Łańcucie. - Jestem pełen podziwu dla mojej drużyny, że zachowała po takim początku tak wielki hart ducha. Na 11 lat jak jestem w 1. lidze to pamiętam, że taką sytuację, żeby z 0-2 i to po porażkach na własnym parkiecie, wyciągnąć na 3-2 zdarzyła się raz. Na tym samym etapie Górnik Wałbrzych awansował wtedy do ekstraklasy. Teraz my to powtórzyliśmy. To największy sukces w historii klubu. Jestem dumny z tych chłopaków. Teraz trzeba zregenerować się najszybciej, jak się tylko da i już w sobotę zaczynamy finał - dodał Kaszowski.
Zgodnie z przewidywaniami odrodzony Sokół był "na fali" i w momentami grał jak z nut. To właśnie psychika odegrała w tym momencie decydującą rolę. - Wiedziałem, że to się rozegra w głowach, a nie aspektach taktycznych. Tu nie było już czasu na to, by ktoś kogoś zaskoczył. Za dobrze się znamy. Kto pierwszy opanował nerwy, ten wypracował sobie przewagę. Cieszę się, że to zrobiła właśnie moja drużyna. Osiągnąć 20 punktów przewagi w decydującym meczu mówi samo za siebie. Głębokie ukłony względem moich graczy - przyznawał trener ekipy z Łańcuta.
Niewątpliwie dla koszykarzy z Krosna odpadnięcie w półfinale to spory zawód, zwłaszcza w kontekście tego, że awans mieli niemal na tacy. Koszykówka po raz kolejny pokazała, że warto wierzyć i walczyć do ostatniej sekundy. - Gratulację dla drużyny z Krosna. Uważam, że razem stworzyliśmy naprawdę świetne widowisko, to była dobra promocja podkarpackiej koszykówki. Na końcu była wielka radość i wspólny taniec z kibicami. Dla takich chwil warto żyć - stwierdził opiekun finalisty 1. ligi.
W finale Sokół zagra z BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski. Pierwsze mecze już w najbliższy weekend, a ich gospodarzem będą najlepsi w rundzie zasadniczej ostrowianie. - Żeby wygrać całe rozgrywki, trzeba pokonać każdego. Gramy o to, by wygrać całą ligę. A potem? Zobaczymy co będzie - zakończył Dariusz Kaszowski.