Wydawało się, iż sytuacja podopiecznych Michała Barana jest wyśmienita. Po dwóch spotkaniach w Łańcucie team z Krosna prowadził 2:0 i potrzebował już tylko jednego zwycięstwa do wielkiego finału. Czy zawodnicy Miasta Szkła dopuszczali wówczas myśl o trzech kolejnych porażkach?
[ad=rectangle]
- Zdecydowanie nie! - podkreśla dla naszego portalu Jakub Dłuski. - Pierwsze dwa spotkania w Łańcucie wygraliśmy dosyć łatwo i wydawało się, że mamy lepszy zespół. Sobotnie spotkanie jednak nam nie wyszło co spowodowało, że Sokół wygrał i uwierzył w siebie. Kolejne dwa spotkania zagrał na niewiarygodnej skuteczności - analizuje zawodnik.
W sporcie wszystko jest możliwe, jednak wypuścić z rąk tak dużą przewagę to mało spotykana rzecz. Czego zabrakło ekipie z Podkarpacia, aby szczególnie na własnym parkiecie postawić kropkę nad i?
- Tak jak mówisz, prowadzić 2:0, mieć dwa mecze u siebie i przegrać to duża sztuka... Zabrakło determinacji, jak się oglądało mecz z boku to wydawało się, że zespół z Łańcuta bardziej chciał. Wyglądali jak monolit, włożyli więcej serca w te spotkania - dodaje były podkoszowy Polfarmexu.
Przed drużyną z Krosna bardzo niewdzięczne spotkania o brązowy medal I ligi. Rywalem koszykarzy Michała Barana będzie Legia Warszawa, która w pięciu spotkaniach nie sprostała Stali Ostrów Wielkopolski.
- Myślę, że postaramy się spiąć na te dwa ostatnie mecze z szacunku dla siebie, kibiców i klubu. Nie ukrywajmy jednak, że w tym momencie sezon jest już dla nas przegrany. Nie takie były nasze ambicje i trzecie miejsce nikogo nie interesuje. W sporcie pamięta się tylko o wygranych... - kończy Jakub Dłuski.