Nasza gra przypominała sinusoidę - rozmowa z Michałem Wołoszynem, koszykarzem Stali Stalowa Wola

Michał Wołoszyn jest wychowankiem Stalówki. Do zespołu ze Stalowej Woli wrócił przed sezonem po pięciu latach gry w innych klubach. Podczas rozmowy z portalem SportoweFakty.pl ocenił pierwszą rundę obecnego sezony w wykonaniu Stali Stalowa Wola, jak też i swoją postawę.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Jak oceniasz rundę w waszym wykonaniu?

Michał Wołoszyn: Pierwsza runda to na pewno bardzo ciężki okres dla naszego zespołu. Zaczęło się nieprzyjemnie od licznych kontuzji. Później doszły jeszcze rotacje w składzie jak również na ławce trenerskiej. Ogólnie tych przeciwności losu było zdecydowanie za dużo jak na taki krótki okres czasu. Nie chcę usprawiedliwiać naszych słabszych wyników, ale zabrakło nam również zwykłego szczęścia, które w sporcie odgrywa ważną rolę. Podam przykład chociażby przedostatnich pojedynków (z Resovią, rezerwami Prokomu i MOSiR Krosno - przyp. red.), które przegraliśmy łącznie różnicą sześciu oczek. Nasza obecna sytuacja to wypadkowa wszystkich wymienionych wyżej czynników.

Czego wam zabrakło?

- Jak już wcześniej wspomniałem zabrakło trochę szczęścia, ale też nie można na nie tylko liczyć. Wydaje mi się, że zabrakło stabilizacji. Dopiero od niedawna trenujemy w pełnym składzie. Nowi zawodnicy znaleźli już swoje miejsce w zespole i teraz możemy spokojnie pracować nad wydobyciem naszych najsilniejszych stron. Ostatni mecz ze Zniczem Pruszków to pokazał. W końcu potrafiliśmy maksymalnie wykorzystać Tomasza Andrzejewskiego, który pociągnął nam spotkanie, jak i zagrać szybszą koszykówkę, czyli taką, w której Stalówka zawsze czuła się najlepiej.

Jak ocenisz pracę trenera?

- Oceniać pracy trenera nie będę, bo nie jest to rola żadnego z zawodników. Mogę tylko tyle dodać, że trenerzy starają się tak samo, jak my i robią wszystko, aby nasza gra przynosiła efekty.

Wasz najlepszy i najgorszy mecz?

- Wydaje mi się, że spotkanie z Dąbrową Górniczą. Rozegraliśmy wtedy nasze najlepsze zawody. Mecz zaczęliśmy bardzo niemrawo i po pierwszej kwarcie przegrywaliśmy dwunastoma punktami. Pozostałe trzy odsłony meczu to już nasza dominacja i w rezultacie bardzo wysoka wygrana nad silną drużyną. Co do naszego najsłabszego występu, to zapewne pojedynek z Resovią Rzeszów.

Największy zawód w lidze?

- Wydaje mi się, że jest kilka zespołów, które są na minusie po pierwszej rundzie. Na pewno wyższe aspiracje niż dotychczasowe wyniki miały zespoły z Zielonej Góry, Łodzi czy Pruszkowa. Oczywiście i Stal marzyła o wyższym miejscu i lepszych wynikach.

Kto zaskoczył na plus?

- Duże zaskoczenie to postawa i świetne wyniki beniaminka z Krosna. Pierwszą rundę przeszli jak burza. Widać, że zespół dobrze się rozumie i chłopaki są na fali. Daje im to pewność siebie i pomaga zwyciężać.

A jak ocenisz swoją grę?

- Nie chcę sam siebie oceniać, ponieważ od tego są trenerzy i kibice. Na początku zmagałem się z kontuzją. Teraz jest już dużo lepiej i obiecuję, że będzie to widać w najbliższych meczach.

Forma nie była stabilna. Raz dobra gra, raz słaba. Dlaczego?

- Jeśli chodzi o formę zespołu, to nasza gra przypominała sinusoidę. Potrafiliśmy walczyć z najsilniejszymi i wygrywać, aby następnie przegrać meczu, w którym byliśmy postrzegani jako faworyt. Wydaje mi się, że powodem takiej sytuacji były liczne rotacje w zespole. Teraz skład ustabilizował się i nasza gra powinna wyglądać dużo lepiej.

Zawsze jedna kwarta w meczu była słaba. Dlaczego?

- Na to pytanie naprawdę ciężko mi odpowiedzieć. Najłatwiej stwierdzić, że to problem z koncentracją. Jednak czy tak było w rzeczywistości naprawdę ciężko mi powiedzieć.

Potrzebujecie wzmocnień? Jeśli tak, to na jakie pozycje?

- Nie wydaje mi się żebyśmy potrzebowali wzmocnień. Ten zespół w obecnym składzie będzie jeszcze wygrywał spotkania.

A jak ocenisz kibiców?

- Co do kibiców, to muszę przyznać, że naprawdę są super. Mają do nas cierpliwość i cały czas w nas wierzą. Świadomość tego pomaga w codziennej pracy na treningach. Chcemy odpłacić się im dobrą grą i wynikami w drugiej rundzie. Chciałbym jeszcze dodać, że będąc w innych klubach nigdzie nie czułem się na meczu tak dobrze jak na stalowowolskiej hali MOSiR i zawsze cieszyłem się, kiedy mogłem przyjechać do Stalowej Woli i rozgrywać tu mecze.

Jak patrzycie na sytuację w klubie? Brak sponsorów, miasto miało pomóc...

- Staramy się robić swoje i w ogóle nie zawracać sobie głowy tymi rzeczami. Od tych spraw są prezesi. Na chwilę obecną organizacyjnie jest wszystko dobrze.

Jak ocenisz postawę zespołu w skali 1-10.

- Między 3 a 4.

Jesteście na 15. miejscu. Nie takie chyba były oczekiwania.

- Mamy pięć zwycięstw i dziesięć porażek. Gdyby sytuacja była odwrotna byłby to naprawdę dobry wynik. Jednak trzeba patrzeć optymistycznie. Do zespołów, które na chwilę obecną zajmują miejsca premiowane grą w play-off tracimy tylko dwa punkty. W drugiej rundzie większość pojedynków gramy przed własną publicznością, a grając u siebie jesteśmy groźniejsi. Nie chce nic obiecywać, ale uważam, że droga do play-off cały czas jest otwarta, a sama decydująca faza to już całkiem inna historia, co pokazała w zeszłym sezonie Stalówka. Osobiście mocno wierzę, że w tym sezonie wyjdziemy jeszcze na plus.

Cel drużyny na ten sezon jest ustalony?

- Na chwilę obecną naszym celem jest wygrać najbliższy mecz 3 stycznia u siebie z Żubrami Białystok. Tylko takie podejście pozwoli nam coś osiągnąć.

Masz jakiś swój cel?

- Swój cel podporządkowuje drużynie szczególnie, że jestem ze Stalowej Woli. Na mecze przychodzi mnóstwo znajomych osób i nienawidzę, kiedy widzę jak schodzą z trybun źli po naszej porażce.

Kto twoim zdaniem jest faworytem do awansu?

- W tym sezonie liga tak się wyrównała, że faworyta ciężko wskazać. Każda ligowa kolejka przynosi liczne niespodzianki. Także uważam, że awansować może równie dobrze pierwszy jak i ósmy zespół po rundzie zasadniczej.

Czy ktoś zawiódł w drużynie?

- Tato zawsze mi powtarzał, że trzeba patrzeć tylko na siebie, a ocenianie kolegów z zespołu pozostawić innym. Tego się trzymam.

Praktycznie 90 proc. spotkań, które przegraliście to porażki "na własne życzenie".

- Czy "na własne życzenie", to ciężko powiedzieć. Na pewno zdarzyły się nam mecze, w których nie potrafiliśmy dowieźć prowadzenie do końca spotkania. w drugiej rundzie musimy to poprawić.

Czego można ci życzyć?

- Jak każdemu sportowcowi dużo zdrowia. Jeśli ono dopisuje, to o resztę jest dużo łatwiej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×