Teksańczycy dokonali tego, czego nie udało im się osiągnąć od 1997 roku. Awansowali do finału Konferencji Zachodniej, gdzie ostatnim razem musieli uznać wyższość Karla Malone'a, Johna Stocktona i Utah Jazz. W sezonie 2014/2015 na drodze do mistrzostwa Houston Rockets staną Golden State Warriors, którzy czterokrotnie pokonywali ich w rozgrywkach regularnych.
[ad=rectangle]
Gdy Los Angeles Clippers trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty szóstego meczu serii prowadzili z Rakietami 87:68, nikt nie przypuszczał, że drużyna Doca Riversa może zakończyć tegoroczne rozgrywki na etapie drugiej rundy fazy play-off. Gospodarze ostatecznie roztrwonili 19 punktów przewagi i nie dość, że przegrali tamto spotkanie, opuszczali parkiet na tarczy również w następnym, decydującym meczu.
Podopieczni Kevina McHale'a wyglądali na mocno zmotywowanych i od razu rozpoczęli z wysokiego pułapu, notując serię 9:0 w połowie premierowej kwarty (22:13), a następnie 8:0 na otwarcie drugiej (36:21). Goście starali się odrabiać dzielący dystans, ale summa summarum w niedzielę nie prowadzili nawet przez moment.
Los Angeles Clippers na początku drugiej połowy doprowadzili do stanu 57:60, ale Teksańczycy odpowiedzieli w najlepszy możliwy sposób, zdobywając sześć kolejnych oczek. Dużo energii drużynie z Houston dał wówczas Argentyńczyk, Pablo Prigioni. Rozgrywający w tamtym okresie trafił ważny rzut zza łuku (70:59), a ponadto w niedzielę miał również trzy przechwyty. Gospodarze zakończyli tę odsłonę runem 11:2 i przed rozpoczęciem decydującej rozdania prowadzili aż 85:68.
Rockets nie poszli śladami oponentów i nie roztrwonili wysokiego prowadzenia, triumfując ostatecznie 113:100. - Zostaliśmy zniszczeni - otwarcie podsumował opiekun drużyny z Hollywood, Doc Rivers. Jego podopieczni w decydującym spotkaniu popełnili 18 strat i trafili tylko 11 na 17 oddanych rzutów osobistych. Rockets stawali na linii 41 razy, umieszczając w koszu 31 prób.
Odkąd Chris Paul przeniósł się z Nowego Orleanu do Los Angeles, jest to pierwsza porażka Clippers w siódmym meczu fazy play-off. Wcześniej CP prowadził zespół do zwycięstwa we wszystkich trzech spotkań tego typu. 30-latek tym razem skompletował 26 punktów, pięć zbiórek, 10 asyst i cztery przechwyty, ale nie wystarczyło to, by pokonać Hardena i spółkę. Blake Griffin dodał 27 punktów, 11 zebranych piłek i 6 kluczowych podań, a 16 oczek i 17 zbiórek zapisał na swoim koncie DeAndre Jordan.
Houston Rockets zostali dziewiątą drużyną, która wygrała serię, przegrywając już 1-3. Na kartach historii NBA zapisał się również Kevin McHale, który jako jedyny dokonał tej trudnej sztuki zarówno w roli zawodnika, jak i trenera. James Harden wywalczył 31 punktów, Trevor Ariza 22, a 16 oczek i 15 zbiórek miał Superman, Dwight Howard. - To moja praca. Muszę być agresywny, rozgrywać akcje i dominować na parkiecie - tłumaczył zadowolony Brodacz.
Houston Rockets - Los Angeles Clippers 113:100 (28:21, 28:25, 29:22, 28:32)
Rockets: Harden 31, Ariza 22, Howard 16, Smith 15, Brewer 11, Jones 8, Terry 4, Prigioni 4, Capela 2, Johnson 0, Papanikolaou.
Clippers: Griffin 27, Paul 26, Crawfrod 17, Jordan 16, Redick 10, Davis 2, Rivers 2, Barnes 0, Jones 0, Hawes 0, Hudson 0.
Stan rywalizacji: 4-3 dla Houston Rockets
I love this game