Podopieczni Saso Filipovskiego nie mieli łatwego zadania w drugim spotkaniu półfinałowym z Rosą. Po słabym występie w pierwszym meczu, radomianie poprawili kilka elementów w swojej grze, co było widoczne w niedzielę. - Radomianie chcieli wyjechać z Zielonej Góry z jednym zwycięstwem i w drugim meczu zagrali dużo agresywniej, bardziej walczyli. Dobrze jednak, że jako drużyna byliśmy do końca gotowi, wiedzieliśmy że gra się przez 40 minut i w drugiej połowie poprawiliśmy obronę - podsumował Łukasz Koszarek.
[ad=rectangle]
Kapitan Stelmetu Zielona Góra był w czwartej kwarcie jednym z katów Rosy. Między innymi właśnie rzuty zza linii doświadczonego rozgrywającego pozwoliły Biało-Zielonym zbudować przewagę. - Były pozycje, więc staraliśmy się rzucać. Wiadomo, że gdy wpadnie jedna trójka, to zawodnik bardziej się nakręca i tyle. Z Przemkiem (Zamojskim) trafiliśmy kilka rzutów z rzędu i to nam zdecydowanie pomogło. Odskoczyliśmy na kilka punktów i wtedy już wystarczyło kontrolować mecz - przyznał reprezentant Polski.
Rosa w niedzielę ani na chwilę nie odpuszczała choćby metra parkietu. Podopiecznym Wojciecha Kamińskiego bardzo zależało na wyrównaniu wyniku serii. - To są play-offy, więc wiadomo, że jeśli Rosa przegrała piątkowy mecz, to nie położy się w niedzielę i odda nam łatwo zwycięstwo. Było dużo twardziej, prawdziwa walka play-offowa - ocenił rozgrywający.
Rywalizacja przenosi się teraz do Radomia. Trzecie spotkanie odbędzie się w środę. - W głowie mamy 0:0, jedziemy tam powalczyć. Wiemy, że w Radomiu będzie grało się dużo trudniej i postaramy się być na tę cięższą walkę gotowi - zakończył Koszarek.