Uros Mirkovic: Mieliśmy materiał na to, aby grać w finale

Serbski skrzydłowy bardzo żałował środowej porażki ze Stelmetem, która przekreśliła szanse Rosy na przedłużenie półfinałowej rywalizacji. - Straciliśmy dyscyplinę w ostatniej kwarcie - stwierdził.

Po raz drugi z rzędu Rosa nie zdołała awansować do finału Tauron Basket Ligi. W zeszłym sezonie musiała obejść się smakiem po tym, jak gładko przegrała półfinałową rywalizację z późniejszym mistrzem Polski ze Zgorzelca. Tym razem nie dała rady aktualnemu srebrnemu medaliście i zwycięzcy zmagań sprzed dwóch lat Stelmetowi.
[ad=rectangle]
Tuż po zakończeniu półfinałowej walki z AZS-em Koszalin Uros Mirkovic pytał: - Dlaczego mamy nie grać w finale? Choć przed rozpoczęciem rywalizacji z zielonogórzanami kibice i zawodnicy radomskiej ekipy ostrzyli sobie zęby, a obserwatorzy nie skazywali podopiecznych Wojciecha Kamińskiego na "pożarcie", to w kluczowych momentach rywal obnażył wszystkie słabości.

Po środowym starciu mina zawodnikowi nieco zrzedła. - Wygrywa ten zespół, który gra przez czterdzieści minut zdyscyplinowanie. Jeśli chodzi o siły, to nam ich nie zabrakło, graliśmy całe spotkanie w wysokim tempie. Na końcu wygrywa jednak drużyna, która bardziej szanuje system gry, wie, czego chce, a my czasami nie wiedzieliśmy, czego oczekujemy od naszego ataku - podkreślił Serb.

Mirkovic bardzo żałował środowej porażki
Mirkovic bardzo żałował środowej porażki

Kluczowa okazała się czwarta kwarta, w której gospodarze zdobyli 16 punktów, zaś przeciwnicy - aż 27. - Myślę, że dużo zależy też od tego, jak gramy w ofensywie. Nie udało się, naprawdę jest mi przykro, bo według mnie ten zespół miał materiał na to, aby grać w finale. Na pewno są powody, dla których o złote medale nie zagramy, trzeba ich poszukać i je zanalizować - zaznaczył.

Skrzydłowy zanotował na swoim koncie 5 "oczek". Trafił jedną "trójkę", która poderwała kolegów do jeszcze intensywniejszej gry, a swoimi żywiołowymi reakcjami zachęcał kibiców do głośniejszego dopingu.

Na niewiele się to jednak zdało, gdyż bardziej doświadczeni przyjezdni w kluczowych momentach zadali decydujące ciosy. - Zatraciliśmy się w ataku, to się nam zdarza. Straciliśmy system, taktykę, próbowaliśmy zdziałać coś indywidualnymi akcjami. Mieliśmy chęci, tego nikt nie może nam odmówić, ale te chęci trzeba poprowadzić mądrze, a nie głupio - zakończył 33-latek.

Źródło artykułu: