Golden State Warriors ośmieszyli Houston Rockets. Sweep wisi w powietrzu

East News
East News

Golden State Warriors w finale NBA po raz pierwszy od 40 lat? Wszystko na to wskazuje! Drużyna z Oakland w sobotę pokonała Houston Rockets 115:80 i w serii do czterech zwycięstw prowadzi już 3-0.

O ile w dwóch pierwszych spotkaniach Houston Rockets postawili Golden State Warriors trudne warunki, trzeci mecz finału Konferencji Zachodniej upłynął pod znakiem absolutnej dominacji podopiecznych Steve'a Kerra. Trudno w to uwierzyć, ale Kalifornijczycy rozbili gospodarzy aż 115:80! Od momentu, kiedy objęli prowadzenie 11:9, nie oddali go już nawet na moment. Do przerwy było 62:37 dla Wojowników.
[ad=rectangle]
Kiedy James Harden przebywał na parkiecie, Houston Rockets zdobyli o 31 oczek mniej niż oponenci. Brodacz był pierwszym strzelcem miejscowych i zarazem najgorszym zawodnikiem w ich szeregach. 25-latek trafił (uwaga!) tylko 3 na 16 oddanych rzutów z gry, notując 17 punktów. To najmniej okazała zdobycz Hardena w trwających play-offach. Na nic zdało się double-double Dwighta Howarda (14 punktów, 14 zbiórek).

Jeszcze żadna drużyna w historii NBA nie wróciła ze stanu 0-3 i trudno przypuszczać, by ta sztuka udała się podopiecznym Kevina McHale'a. W sobotę katem Rakiet po raz kolejny okazał się Stephen Curry. Supergwiazda Golden State Warriors zaaplikowała rywalom 40 punktów, umieszczając w koszu 7 na 9 oddanych prób zza łuku! - Steph był Stephem - podsumował grę swojego pupila Kerr. - On chce być najlepszy we wszystkim, niezależnie od tego, co robi - dodał ojciec MVP sezonu zasadniczego, Dell Curry.

Oprócz rozgrywającego, dobrze spisywali się także Draymond Green czy Andrew Bogut. Absolwent uczelni Michigan State wywalczył 17 oczek, 13 zbiórek oraz pięć asyst, a Australijczyk w zaledwie 20 minut zapisał na swoim koncie 12 punktów i zebrał 12 piłek.

Bezradni Teksańczycy trafili w sobotę tylko 34-procent rzutów z pola (28/83) i popełnili 15 strat. Przesadą nie będzie stwierdzenie, iż skompromitowali się przed własnymi kibicami. - Byli od nas lepsi we wszystkich aspektach gry - komplementował przeciwników McHale.

Bilans Rockets w meczach przeciwko drużynie z Oakland wynosi w tym sezonie 0-7. Ostatnia okazja dla Hardena i spółki, by po raz pierwszy w trwających rozgrywkach pokonać Warriors w nocy z poniedziałku na wtorek o godzinie 3:00 czasu polskiego.

Houston Rockets - Golden State Warriors 80:115 (18:30, 19:32, 24:30, 19:23)

Rockets: Harden 17, Smith 16, Howard 14, Brewer 13, Ariza 7, Jones 6, Terry 4, Johnson 2, Capela 1, Papanikolaou 0, Prigioni 0.

Warriors: Curry 40, Green 17, Thompson 17, Bogut 12, Ezeli 10, Iguodala 6, Livingston 6, Rush 3, Barbosa 2, Lee 2, Barnes 0, Holiday 0, McAdoo 0.

Stan rywalizacji: 3-0 dla Golden State Warriors

#dziejesiewsporcie: Cztery czerwone kartki w cztery minuty

Komentarze (15)
avatar
Blackfield
25.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No szkoda szkoda, myślałem, że po dwóch wyrównanych meczach wreszcie Houston wygrają, jednak sie myliłem. Chyba za bardzo chcieli, a to nie tędy droga. No i skuteczność Jamesa... Co do GSW, to Czytaj całość
avatar
0nyx
24.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
teraz już chyba każdy rozumie dlaczego to Curry jest MVP 
avatar
BlackBraDa
24.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
tyryry tyryry tytyty.. pararar goodbye ladies, it was a pleasure to meet you. 
avatar
Sopa
24.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niezmiernie ciekawe te playoffy w tym roku (sarkazm). 
Toronto86
24.05.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
co te rakiety robia tak daleko. Znikajacy lider znowu pokazal swoJ kunszt.