Widzę podobieństwa między nami i Rosą - rozmowa z Januszem Jasińskim, właścicielem Stelmetu Zielona Góra

- Myślimy o zaskakującym transferze - mówi właściciel Stelmetu, z którym przed rozpoczęciem finałowej rywalizacji rozmawiamy m.in. o półfinałowej walce z Rosą czy chęci rewanżu na PGE Turowie.

Piotr Dobrowolski: Można powiedzieć, że zadanie zostało wykonane. Już w pierwszym meczu w Radomiu postawiliście kropkę nad "i", zwyciężając 72:65 i całą rywalizację 3:0. 

Janusz Jasiński: Na pewno cieszymy się z tego, że wygraliśmy, ale muszę powiedzieć, że wynik może być mylący, bo poza pierwszym meczem, każdy z tych dwóch pozostałych mógł być wygrany przez Rosę. Wydaje mi się, że zwyciężyła dojrzałość naszych zawodników, trochę głębia składu, doświadczenie gry o najwyższe trofea. Oczywiście w Rosie także tacy zawodnicy są, ale jednak przeważył spokój Łukasza Koszarka, który w decydujących momentach świetnie "dzielił się" piłką z kolegami, wskutek czego "dowieźliśmy" to zwycięstwo do końca.
[ad=rectangle]
Po raz kolejny obrona okazała się kluczowym elementem?

- Defensywa Saso Filipovskiego jest naszym znakiem rozpoznawczym. Przez trzy kwarty nasi zawodnicy trochę czekali na moment, aby w końcu uderzyć. Zrobili to, według mnie wcale nie "trójki", ale właśnie defensywa rozstrzygnęła.

[b]

Świetne zawody rozegrał Quinton Hosley, który zgromadził 22 punkty i miał 8 zbiórek.[/b]

- Quinton jest już takim "naszym", zielonogórskim Quintonem. Zobaczymy, jak to dalej będzie wyglądać. Jest to zawodnik, który poświęca siebie w stu procentach drużynie, zresztą jak i pozostali gracze. Cały zespół i sztab trenerski zasłużyli na to, aby grać w finale.

Wiele osób porównuje Rosę do Stelmetu, uważając, że radomski klub podąża bardzo podobną drogą. Zgadza się pan z takim stwierdzeniem?

- Nam udało się coś, co jest niewiarygodne, bo pięć lat temu nie byliśmy jeszcze w ekstraklasie. W pierwszym sezonie zajęliśmy dziewiąte miejsce, później trzecie, potem pierwsze i drugie. To będzie więc czwarty z rzędu sezon, w którym na pewno zdobędziemy medal i trzeci rok z rzędu, kiedy będziemy w finale. Można powiedzieć, że to pasmo wspaniałych sukcesów, ale wszyscy, którzy znają nasze środowisko, wiedzą, jak trudno to przychodzi w takim mieście, jak Zielona Góra, gdzie jest 150 tysięcy mieszkańców, nie ma wielkiego przemysłu, spółek skarbu państwa i prominentnych polityków, którzy by nam pomogli. W związku z tym wszystko musimy "wyszarpać" sami i pod tym kątem na pewno jesteśmy podobni do Radomia.

W Radomiu jedynym mankamentem wydaje się brak hali z prawdziwego zdarzenia...

- Życzę temu miastu przede wszystkim właśnie tej nowej hali, bo wydaje mi się, że to jest jedyny element, który nas jeszcze różni, a wszystko inne jest niemal identyczne.

Jasiński widzi podobieństwa pomiędzy Stelmetem a Rosą
Jasiński widzi podobieństwa pomiędzy Stelmetem a Rosą

Jest pan zadowolony z przeciwnika w walce o mistrzostwo?

- Muszę przyznać, że serce było za Czarnymi, ale rozum podpowiadał: Turów.

Będziecie chcieli zrewanżować się zgorzelczanom za porażkę sprzed roku...

- Zgadza się, po walce z zeszłego roku mamy coś do udowodnienia. W tych finałach jest 1:1, co prawda ze wskazaniem na nas, bo wygraliśmy bardziej zdecydowanie, ale w tym roku będzie szansa na to, aby któraś z tych ekip udowodniła swoją wyższość. Mam nadzieję, że będziemy to my, jednak wiemy, iż Turów jest w tym sezonie piekielnie mocny.

Niedawne podpisanie kontraktu z Łukaszem Koszarkiem pokazuje, że powoli myślicie już o kolejnych rozgrywkach i nieco dalszej przyszłości.

- Na pewno myślimy i pracujemy nad tym. Ostatnio ogłosiliśmy przedłużenie kontraktu z Łukaszem Koszarkiem, na dniach powinno wydarzyć się coś nowego z następnym polskim zawodnikiem, natomiast my cały czas chcemy budować pewnego rodzaju stabilność. Oczywiście w koszykówce bardzo trudno jest to zrobić, bo czasami nas po prostu na pewne rzeczy nie stać, jak np. nie mieliśmy wystarczających środków na zatrzymanie Waltera Hodge'a, czy aby na dobre zadomowili się inni zawodnicy, jak Oliver Stević czy Dejan Borovnjak. Dzisiaj grają w różnych klubach za dużo większe pieniądze i to jest to, co nas od tych najmocniejszych i bogatszych lig różni, natomiast ja trochę upieram się przy polskich zawodnikach, bo nie tylko pieniądze są wtedy decydujące.

Możemy liczyć na jakiś niespodziewany transferowy "strzał" ze strony Stelmetu?

- Myślimy o jakimś zaskakującym transferze, nie mówimy może o zawodniku pokroju Waltera Hodge'a, bo to już się nie zdarzy, ale o koszykarzach, którzy zostaną u nas kilka lat ze względu na to, że są młodsi. Chcemy odmłodzić drużynę, aby do tej drużyny, opartej na zawodnikach starszych i doświadczonych, dorzucić pierwiastek młodości i szaleństwa.

Źródło artykułu: