Zgorzelczanie już na początku spotkania narzucili własne warunki gry. Czarno-zieloni podczas dziesięciu minut rywalizacji pozwolili zdobyć włocławianom zaledwie 13 punktów. Gdy drugą kwartę celnym rzutem z dystansu otworzył Cameron Tatum, aktualni wicemistrzowie Polski prowadzili już 33:13.
To właśnie trafienia zza linii 6,75 m były główną bronią Turowa w pierwszej połowie starcia. W samej inaugurującej mecz kwarcie zgorzelczanie skarcili gości z Kujaw czterema takimi rzutami. Zespół z przygranicznego miasta zawdzięczał takie osiągnięcia świetnym dzieleniem się piłką, która tak długo krążyła po dystansie, dopóki jeden z graczy Turowa nie znalazł się na dogodnej pozycji rzutowej.
Skutecznie i rozważnie w ataku grał przede wszystkim Daniel Dillon. Australijczyk nie tylko dużo widział obdarzając kolegów dobrymi podaniami, ale sam był niemalże bezbłędny, wykorzystując w pierwszej połowie cztery na pięć oddanych rzutów z gry. Podobnie jak w poprzednikach sparingach, drugim z liderów Turowa był Jovan Novak. Serb czuł się swobodnie za linią 6,75 m, ale też jako pierwszy pojawiał się pod koszem rywali w kontrach.
Gracze trenera Ignatowicza kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie do tego stopnia, że gdy na początku trzeciej kwarty trafieniami z dystansu popisali się Tatum i Dylewicz, to ich przewaga sięgnęła aż 23 punktów (60:37). Jednym z najbardziej widowiskowych momentów były dwa bloki Damontre Harrisa na Grzegorzu Kukiełce w jednej akcji po których punkty z kontry zdobył Dillon. W całym spotkaniu zgorzelczanie mieli także więcej zbiórek (43:31) i asyst (25:17).
Włocławian do walki starał się podrywać Kamil Łączyński, który dwukrotnie zabrał Novakowi piłkę z kozła, a także Robert Skibniewski. Reprezentant Polski po celnym rzucie z dystansu wskazując palcem na Piotra Ignatowicza zaczepnie krzyknął „Dla trenera!”, co wywołało na twarzy szkoleniowca Turowa szeroki uśmiech.
Gracze Igora Milicicia zniwelowali wysokie straty dopiero w końcowych minutach, gdy po parkiecie w barwach Turowa biegali 19-letni Robert Kurzyński i Michał Marek. Warto odnotować, że zgorzelczanie ponownie musieli grać w osłabieniu. Z powodu stanu zapalnego stopy nie grał Mateusz Kostrzewski, a z urazem nogi zmaga się także Denis Krestinin. O ile w przypadku pierwszego z nich powrót do treningów to kwestia zaledwie kilku dniu, o tyle w przypadku młodego Litwina przerwa od koszykówki może potrwać nawet dwa tygodnie.
Liderem punktowym Anwilu był Chamberlain Oguchi. MVP tegorocznego AfroBasketu w swoim pierwszym meczu w barwach włocławskiej drużyny zdobył 14 ”oczek”, trafił 2 na 8 oddanych rzutów z dystansu, miał 5 zbiórek, ale także 4 straty. Nigeryjczyk umiejętnie kreował pozycje dla kolegów z zespołu, ale ci często nie wykorzystywali swoich szans.
PGE Turów Zgorzelec - Anwil Włocławek 81:75 (30:13, 20:22, 21:16, 10:24)
PGE Turów: Dillon 12, Niedźwiedzki 12, Dylewicz 10, Tatum 10, Novak 10, Harris 9, Prostak 7, Karolak 5, Gospodarek 4, Marek 2, Kurzyński 0.
Anwil: Oguchi 14, Dmitriew 11, Diduszko 11, Kukiełka 10, Łączyński 9, Knowles 9, Skibniewski 5, Tomaszek 4, Stelmach 2, Hanke 0.